Tkanina w duże różane wzory była kiedyś damską bluzeczką, niebieska - męską koszulą, zielona z wytłaczanymi kwiatami to resztki od zasłon z pokoju, a pasek płótna w kratkę pozostał od kuchennych serwetek, które kiedyś uszyła moja mama. Reszta to po prostu ścinki, które dawno temu dostałam od cioci i... czekały na swoje lepsze czasy... Aha: żółty kawałek tkaniny był na tyle duży, że swego czasu uszyłam sobie z niego prostą spódniczkę i w kilka godzin później poszłam w niej na wesele :-))
Kolorystycznie chyba nieźle się wszystko dopasowało i w rezultacie powstały poszewki na jaśki.
Druga strona nieco mniej bogata kolorystycznie...
Nie jest to prawdziwy patchwork... Skrawki materiału są tylko najzwyczajniej w świecie pozszywane, brzegi obrzucone, a na koniec wszystko przestebnowane po wierzchu, żeby się nie wichrowało na łączeniach, bo niektóre ze ścinków mają dodatek stretchu...
Na "podniebne" łóżko w mojej biało-zielono-niebieskiej kuchni będą jak znalazł :-))
coś z niczego i najlepiej wychodzi, śliczne Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) I serdecznie witam nową obserwatorkę :-))
UsuńSą bardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńładne to kombinowanie!
OdpowiedzUsuńBardzo fajne wyszły :)
OdpowiedzUsuń