Prawa autorskie

Wszystkie rękodzieła, wzory, opisy, projekty oraz inne zdjęcia zamieszczone w tym blogu, są mojego autorstwa i stanowią moją własność (chyba, że wyraźnie zaznaczę inaczej), w związku z czym ich kopiowanie, publikowanie (w całości lub w części), czy też wykorzystywanie w jakikolwiek inny sposób bez mojej zgody jest zabronione, gdyż stanowi naruszenie praw autorskich (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). Ar_nika-(-@

poniedziałek, 26 maja 2014

Szybka karteczka urodzinowa

Szybka, bo "na wczoraj" ;-) 
Zrobiona z tego, co akurat znalazło się pod ręką.


Liczył się po prostu gest...

-(-@

PS. Wiem, że ostatnio mojego bloga opanowało przedszkole, ale... takie jest życie! Na inne robótki - a dokładniej ich dokańczanie - zwyczajnie brakuje mi czasu. Widać jednak drobne postępy w urządzaniu mojego kącika. Na przykład od wczoraj pracuję przy biurku (a raczej biureczku), zamiast przy kuchennym stole...

 Hurrrrrrra!!! :-))

Niedługo na blogu pojawi się (myślę, że nawet kilkuetapowa!) relacja z naszych działań remontowo-adaptacyjnych. I żeby nie zapomnieć: przy okazji pokażę, jak w moje małe gniazdko wkomponowała się niedawna cukierkowa wygrana (która - muszę przyznać - sprawiła mi mnóstwo radości!) od Magdaleny Politańskiej :-)) 

Pozdrawiam serdecznie :-))
-(-@

niedziela, 25 maja 2014

Święto Mamy i Taty

Najpierw rodzice otrzymali oczywiście zaproszenia. Chciałam, aby były eleganckie, ale jednocześnie kolorowe - w końcu były od przedszkolaków, które z okazji święta swoich kochanych rodziców przygotowywały występ oraz upominki...

 





Pąki różyczek oraz listki wycięłam z samoprzylepnej pianki (coraz bardziej lubię ten materiał). Delikatne serduszka to tymczasem biały papier ozdobny z wyraźną fakturą, na których kształt serca odrysowałam (a właściwie odcisnęłam...) wypisanym długopisem. Do wycięcia listków oraz serduszek użyłam ozdobnych nożyczek.


Z tak przygotowanych elementów (plus kolorowych karteczek z wydrukowanym tekstem) dzieciaki składały zaproszenia. Starszaki  pozwijały jeszcze paski bibuły w sznureczki, pełniące rolę łodygi.     

-(-@

Prezenty dla mamy: kolorowe i pachnące mydełka żelowe :-)


Przepis na mydełka znalazłam Tutaj, ale nieco go zmodyfikowałam zmniejszając ilość wody, aby serduszka były bardziej sprężyste :-) W naszym wykonaniu wygląda on więc tak: 100ml przezroczystego mydła w płynie, 1 łyżeczka soli kuchennej, 20 ml żelatyny, 1/3 szklanki (ok. 70 ml) gorącej wody. Jako dodatki zastosowaliśmy: barwniki spożywcze, mak, kolorowy brokat, suszoną miętę oraz rozmaryn. Do odlania żelowych serduszek wykorzystaliśmy silikonowe foremki, a do mieszania - wykałaczki.

 

 Gotowe mydełka zapakowaliśmy w woreczki z przezroczystej folii zawiązanej rafią. 


Starszaki do swoich upominków wykleiły jeszcze kwiatuszki :-)


 Martwię się tylko, czy serduszka przetrwały wczorajszy upał
(do momentu wręczenia mamom cały czas trzymaliśmy je w lodówce).
-(-@

Prezenty dla taty: laurka w formie kubka :-)


  

Przepis na prezent dla taty: 

kartkę A4 przecinamy wzdłuż na pół - to będzie kubek, z drugiej kartki A4 odcinamy (w poprzek) pasek papieru o szerokości 3cm - to będzie ucho. Kubek ozdabiamy według własnego pomysłu - u nas po jednej stronie znalazł się własnoręcznie pokolorowany przez dzieci stempelek, a po drugiej samochodzik wyklejony z gotowych elementów ;-) 

 
-(-@

Wykorzystane digi stempelki (jeden przerobiony przeze mnie - za zgodą autorki) pochodzą ze strony: http://novinka-digi.blogspot.com/

Znajdziecie tam przepiękne napisy na przeróżne okazje!

-(-@

A teraz kilka migawek naszych dekoracji:


 Okienko w chatce Czarownicy:


i kawałek lasu...


 Chyba nietrudno się domyśleć, jaką bajkę wystawiliśmy wczoraj dla rodziców?
Teraz mogę w końcu głęboko odetchnąć i wrócić do normalnego trybu życia oraz pracy...
Pozdrawiam serdecznie - zwłaszcza wszystkie mamy w przededniu ich święta!

-(-@

niedziela, 11 maja 2014

Wiosenne kwiaty

Nasze powstały z wykorzystaniem techniki origami płaskiego z kwadratu.


Przy dzwoneczkach młodsze dzieci miały dla ułatwienia narysowaną lekko ołówkiem linię krzywą, a ich zadaniem było zakrycie jej poskładanymi w trójkąciki kawałkami papieru tak, aby utworzyły łodygę...


-(-@

A teraz trochę prawdziwych kwiatów wypatrzonych na naszym przedszkolnym osiedlu :-)

Na początek pigwowce:


lilak - potocznie zwany bzem:


 popularny mlecz, czyli mniszek lekarski:



oraz pięknie kwitnący krzew, którego jeszcze nie zidentyfikowałam ;-)

-(-@

Na koniec pokażę Wam jeszcze rysunek wykonany ołówkiem, jaki wyszedł w mijającym tygodniu spod ręki mojego starszego syna :-) Motywem przewodnim miały być figury geometryczne... A że oboje - a właściwie troje, bo młodszy depcze nam po piętach ;-) - zaczytujemy się ostatnio w trylogii Johna Twelve Hawks'a (Traveler, Mroczna rzeka, Złote miasto), patrząc na szkic od razu miałam skojarzenia z jednym z opisanych tam wymiarów...


 A tak wygląda po niewielkim komputerowym retuszu przy użyciu Picasy:


Całkiem ciekawa kraina, nieprawdaż?

-(-@

sobota, 3 maja 2014

My sweet home in the forest

Moją wersję "domowej" tabliczki (na kawału płyty meblowej z odzysku) zaczęłam jeszcze w ubiegłe wakacje. Zrobiłam transfer, przykleiłam kilka kawałków serwetki i... wena uleciała. Aż do ubiegłego weekendu, kiedy to przy okazji innych drobnych prac decoupagowych wzięłam się również za mój nieszczęsny domek. Dopasowałam kolejne fragmenty serwetki, nieco przybrudziłam całość brązową patyną i...

JEST!


Hmmm... Specjalistki od decu pewnie będą miały inną opinię na temat tego, co za chwilę pokażę, ale... przez przypadek wyszła mi bardzo ciekawa faktura powierzchni ;-) Otóż malując ostatnie warstwy półmatowego lakieru (już bez szlifowania) raz wzdłuż, raz w poprzek deseczki otrzymałam delikatną krateczkę, przypominającą w dotyku grubo plecione płótno...


A wersja czysta tabliczki - przed postarzeniem i "pochropowaceniem"- wyglądała tak:
 

-(-@

Przy okazji zgłaszam moją tabliczkę na majowe wyzwanie Szuflady pod hasłem: dom.



Ciekawa jestem, czy się Wam spodoba?

-(-@

piątek, 2 maja 2014

Wiosenne prace plastyczne - ciąg dalszy

Motyl - wykonany ze zwykłej folii piankowej oraz pianki samoprzylepnej pociętej w drobną geometryczną mozaikę, która daje ogromne pole do popisu dla wyobraźni i możliwość ćwiczenia zręczności małych paluszków - nawet trzylatki świetnie się przy tym bawiły :-)


Kwiatowe łąki - malowane patyczkami do uszu. 



Zaplątał się jeszcze baranek z wytłaczanek od jajek umocowanych na tekturce, jakiego moje starszaki wykleiły i wymalowały wspólnie do wielkanocnego koszyczka (pomysł zaczerpnięty z wiosennego Małego Artysty - w naszej własnej interpretacji :-)).


Robiliśmy jeszcze wiosenne kwiaty wykonane techniką origami płaskiego,
ale pokażę je w oddzielnym poście :-)

-(-@

czwartek, 1 maja 2014

Tatry i Kraków, czyli poświąteczne wspomnienia...

Dziś zasypię Was zdjęciami :-) Tatry Zachodnie przywitały nas bowiem tak cudownymi widokami, że porzuciliśmy alpinistyczne ambicje na rzecz podziwiania i kontemplowania otaczającej nas przyrody...

Byliśmy jedynie na szczycie Trzydniowiańskiego Wierchu - gdzie dopadł nas deszcz ze śniegiem, a następnego dnia wdrapaliśmy się na Grzesia oraz Rakoń. Szczyt Wołowca zakryty ciężką chmurą nie zachęcał do wspinaczki, nie wspominając już o kolejnych wzniesieniach na szlaku, na które mieliśmy chrapkę przed wyjazdem... 

Wielkanocny poranek w Dolinie Chochołowskiej - po wieczornej ulewie poprzedniego wieczoru - przywitał nas słońcem i malowniczymi mgiełkami...







 Po drodze pozdrowiliśmy widniejącą w oddali Babią Górę...




 


 Panorama trzech stron świata (czwartą stanowiła kosodrzewina) ze szczytu Grzesia:

 
 

 -(-@

A teraz kilka zdjęć obiecanych pewnej sympatycznej pani z zaprzyjaźnionej biblioteki :-) Co prawda z powodu masy śniegu, jaka przykrywała Dolinę Chochołowską do Wielkiej Soboty, znalezienie krokusów, które nie wyglądałyby, jakby walec po nich przejechał graniczyło z cudem,  ale kilka zdjęć tych pięknych kwiatów udało mi się zrobić...




Poza krokusami upolowałam jeszcze pierwiosnki...

 

...kaczeńce...

  

 ...i lepieżniki.


-(-@

Rankiem w wielkanocny poniedziałek odwiedziliśmy natomiast Kraków - tyle razy przejeżdżamy przez to piękne miasto podczas naszych górskich wojaży, że w końcu nas skusiło ;-) 

Najpierw podziwialiśmy Katedrę na Wawelu - niestety tylko z zewnątrz. Nie udało nam się wejść do środka, bowiem dotarliśmy tam po rozpoczęciu porannej mszy świętej, podczas której drzwi pilnowała straż katedralna.


 Weszliśmy na pusty jeszcze zamkowy dziedziniec...




 ...podziwialiśmy wawelskie ogrody...



...a zwłaszcza nieziemsko kwitnące magnolie!




 Z zamkowych murów zerknęliśmy na Wawelskiego Smoka ...


 ...oraz widniejący w oddali Kopiec Kościuszki.

Następnie wybraliśmy się na spacer ulicą Kanoniczą...


...obok Kościoła św. Piotra i Pawła...


...kościoła św. Andrzeja i mieszczącego się obok Zakonu Sióstr Klarysek...


...doszliśmy do zabudowań krakowskiego rynku...


 ...i ciemniejącego na tle Sukiennic pomnika Adama Mickiewicza.


 Obejrzeliśmy ołtarz Wita Stwosza w Kościele Mariackim 
(ostatni raz byłam tu po zakończeniu szkoły podstawowej!)


 Spacerując ulicą Floriańską...


...przeszliśmy pod wizerunkiem świętego Floriana pilnującego jednej z krakowskich bram...


 ...zerknęliśmy na barbakan...


... i podziwialiśmy posąg Merkurego - rzymskiego boga handlu.


 Wracając w stronę Plant, przy których zaparkowaliśmy samochód, 
przeszliśmy przez Sukiennice...



...i podziwialiśmy malunki na krakowskich kamieniczkach.


-(-@

Prawdę mówiąc poza ucztą dla oczu, był też inny - bardziej przyziemny pretekst, aby wcześniej zacząć powrót do "niegórskiej" rzeczywistości: zwykle nawet po kilkudniowym wypadzie w góry nasze organizmy potrzebują przynajmniej jednego dnia na przyzwyczajenie się do nizinnego klimatu, a przede wszystkim ciśnienia (co w praktyce oznacza ziewanie na przemian z drzemkami ;-)). Jako że we wtorek czekał mnie już normalny dzień pracy, "aklimatyzację" załatwiliśmy już w poniedziałek, łącząc przyjemne z pożytecznym :-) 

-(-@

Dziękuję za wspólną wycieczkę w Tatry i spacer po Krakowie :-)
Pozdrawiam serdecznie!