Prawa autorskie

Wszystkie rękodzieła, wzory, opisy, projekty oraz inne zdjęcia zamieszczone w tym blogu, są mojego autorstwa i stanowią moją własność (chyba, że wyraźnie zaznaczę inaczej), w związku z czym ich kopiowanie, publikowanie (w całości lub w części), czy też wykorzystywanie w jakikolwiek inny sposób bez mojej zgody jest zabronione, gdyż stanowi naruszenie praw autorskich (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). Ar_nika-(-@

niedziela, 28 kwietnia 2013

Kolorowanki na zamówienie

Właściwie to zaczęło się od księżniczek... Ale że wszystkie były naszkicowane w jednym egzemplarzu i od razu potraktowane kolorowymi kredkami przez nasze kochane przedszkolaczki, więc musiałabym je przerysować, aby znów mogły pełnić funkcję kolorowanek.

Później przyszła kolej na smoki...

Aż w końcu dzieci zaczęły przynosić swoje ulubione zabawki, żeby "ciocia" rysowała ich portrety. Tym razem każdy szkic odbijałam na ksero, aby za kilka dni (albo minut ;-) ) nie rysować tej samej figurki... A przy okazji po jednym egzemplarzu zostawiłam dla siebie :-) Są to szkice wykonywane "na szybko", najczęściej po prostu czarną kredką, więc proszę Was o wyrozumiałość.

Tego misia poniżej chyba specjalnie przedstawiać nie trzeba ;-)

 była jeszcze miniaturowa laleczka,

 wyścigówka (imienia niestety nie pamiętam) z bajki "Auta 2",

kapitan Hak  (za modela służyła figurka z zestawu Happy Meal...),

oraz Jake (z bajki "Jake i piraci z Nibylandii")...
 
 A na koniec kolorowanka przygotowana dla koleżanki nauczycielki do tematu o zdrowym odżywianiu, realizowanego w grupie starszaków...

Powstała jeszcze cała seria traktorów (rysowanych dla chłopca, który niczego innego nie chciał kolorować) oraz inne filmowe (i nie tylko) samochodziki, ale wszystkie zdążyły już wywędrować z przedszkola...
-(-@

Nie są to jakieś artystyczne rysunki, ale przecież nie to jest najważniejsze... Dla mnie liczyło się, że mogłam dać coś z siebie dzieciom, przy okazji czerpiąc przyjemność z patrzenia na ich uśmiechnięte buzie, kiedy na kartce pojawiał się wyczekiwany rysunek. Mogłam... Dopóki jedna z nauczycielek nie stwierdziła, że nie można rysować "za dzieci", że powinny próbować robić to same (przy czym sama wciąż przynosi im oklepane kolorowanki znalezione w sieci). 

Hmmm... Czy tylko ja czegoś tu nie rozumiem?

-(-@

sobota, 20 kwietnia 2013

Finał wymianki "na dobranoc"

Pomysłodawczynią zabawy była Isabell, szyjąca niesamowite tildowe zabawki, a moją wymiankową parą Agnieszka Lewandowska ze słodkiego i bardzo kolorowego bloga  http://pierniczkowewybryki.blogspot.com/. Pomimo, że miałam dość długą przerwę w angażowaniu się w internetowe wymianki, to jednak tym razem temat okazał się tak inspirujący, że uległam mu bez najmniejszych wyrzutów sumienia ;-).

Pora na prezentację wymiankowych paczuszek. Ode mnie w pierwszej kolejności powstało szydełkowe ubranko na kubek w zestawie z dwiema podkładkami (przecież wieczornej herbatki czy kakao nie powinno się pić w samotności ;-) ). Każda z podkładek jest jakby negatywem drugiej, a że przeciwieństwa ponoć się przyciągają, więc niechaj moje dziergadełka dobrze spełniają swoje zadanie ;-))


Komplet biżuterii składający się z kolczyków i naszyjnika w ulubionej kolorystyce mojej pary, czyli połączenie granatu ze srebrem... Na zamówiony w zaprzyjaźnionej pasmanterii ciemnogranatowy kordonek z powodu okresu okołoświątecznego musiałam trochę poczekać, ale na szczęście udało mi się przygotować wszystko na czas...


Do książki obowiązkowo zakładka - oczywiście z motywem księżyców, zakończona - dla odmiany - gwiazdką... Przy tych księżycach strasznie się nakombinowałam, ale myślę, że efekt końcowy prezentuje się ciekawie :-)


A z okazji imienin, które zbiegły się z terminem zakończenia wymianki, posłałam Agnieszce własnoręcznie wykonaną karteczkę, ozdobioną moją pierwszą filcową różyczką!


W przygotowanej przeze mnie wymiankowej paczuszce znalazły się ponadto: książka z listy życzeń (kolorystycznie dobrana do zakładki ;-) ), kawka, herbatka i czekoladka, świeczka w kształcie uroczej vintage'owej wanienki - w sam raz na odprężającą wieczorną kąpiel, a w roli przydasi kawałek ciemnoniebieskiego filcu, garść turkusowych kamyczków oraz kolorowe świecidełka np. do karteczek. Tak prezentowała się zawartość przesyłki w komplecie:



-(-@

A co jest najlepsze na dobranoc zdaniem mojej pary, czyli Agnieszki? Oczywiście kołysanka!!! Zwłaszcza jeśli jest jednocześnie śliczna, słodka i pachnąca... Hmmm... Przyznam, że o takiej kołysance nawet nie śniłam! Sami zobaczcie co dostałam:
   

Miałam niezłą zabawę, próbując poskładać tę gwiazdkowo-literową kołysankę-rozsypankę :-) Ale chyba w końcu mi się udało! Pierniczki są tak misternie ozdobione, że aż szkoda je jeść... Na razie spróbowaliśmy więc po jednym, takim najmniejszym... Choć podejrzewam, że jak dobrze bym ich nie schowała, to przy moich kochanych łasuchach i tak wkrótce zaczną znikać w tajemniczy sposób ;-)


Oprócz pierniczków w paczuszce od Agnieszki znalazłam jeszcze gwiazdkowe kolczyki, scrapkową zakładkę do książki z motywem nocnej lampki, świeczuszkę (również w gwiazdki), opaskę na oczy, moje ulubione owocowe herbatki oraz czekoladowe mieszadełka do mleka - muszę je wypróbować przed snem ;-). 

 -(-@

Zgodnie z zasadami wymianki, w paczuszce miała się znaleźć jakaś lektura do poduszki. Dostałam więc "Cacko" Krystyny Sienkiewicz (listą życzeń czytelniczych wymieniłyśmy się z Agnieszką na początku zabawy). Jakiś czas temu przeglądałam tę pozycję w empiku i... ciężko było mi odłożyć ją z powrotem ma półkę. Uwielbiam poczucie humoru i podejście do życia tej kobiety! Jest niesamowita!!! 


Ale - zawsze jakieś "ale" musi się znaleźć... Tym razem również (i to na pierwszej stronie!). Jest to bowiem kolejna - po "Haftowanych gałganach", które zaczytuję od (nie powiem ilu...) lat - książka pani Krystyny zaczynająca się od fragmentu horoskopu, według którego nasze znaki zodiaku łączy (...nie, źle powiedziane, bo - logicznie rzecz biorąc - raczej dzieli...) zupełny brak zainteresowania, objawiający się wzruszeniem ramion. A to NIEPRAWDA!

-(-@

Na zakończenie tego - baaardzo długiego - posta, chciałam podziękować mojej parze za wspaniałą niespodziankę, jaką sprawiła nam swoją piernikową kołysanką! I oczywiście pomysłodawczyni wymianki - czyli Izabeli, za inspirujący wymiankowy temat :-) Pozdrawiam serdecznie! I oczywiście przypominam o moim jubileuszowym candy :-)

-(-@

wtorek, 9 kwietnia 2013

Jubileuszowe candy

Oto czytacie mój setny wpis na tym blogu, a licznik wejść przekroczył właśnie 9000 :-) Gdy zaczynałam przygodę z moją szydełkową bajką, takie liczby nawet mi się nie marzyły. Podobnie jak posiadanie grona wiernych obserwatorów - niektórzy są ze mną prawie od samego początku (tzn. od momentu, kiedy po kilku nieśmiałych wpisach zdecydowałam się blog upublicznić). To w dużej mierze dzięki Wam ten blog nadal istnieje, a ja wciąż mam ochotę dzielić się z Wami zarówno tym, co zrodzi się w mojej roztrzepanej głowie i powstanie w niespokojnych rękach, jak i tym, co przynosi życie...

Pomyślałam sobie, że istnieje tylko jeden słuszny sposób, aby to uczcić - zorganizowanie candy!

Do przygarnięcia jest ten oto wiosenny naszyjnik plus jeszcze coś do kompletu...


Zasady udziału w zabawie:

- komentarz pod tym postem, a w nim krótka odpowiedź na pytanie: za co lubicie wiosnę (lub też nie lubicie, gdyż różnie z tym być może...)
- podlinkowany do niniejszego posta banerek informujący o candy, umieszczony na Waszym blogu
- osoby nieblogujące (tym razem szansa dla każdego) proszę o dopisanie w komentarzu swojego maila
- zapisy trwają do 05 maja, a losowanie zwycięzcy odbędzie się zaraz po majowym weekendzie

Zapraszam :-)

-(-@

niedziela, 7 kwietnia 2013

Kartka zainspirowana Calineczką

Bardzo rzadko biorę udział w wyzwaniach, gdyż niestety moja kapryśna wena ma zwyczaj pojawiania się wtedy, gdy sama ma na to ochotę ochotę, a nie kiedy ja jej potrzebuję ;-) Ale czasami mnie zdumiewa! Tak było dzisiaj, kiedy rozmawiałam sobie z Wiolą i przy okazji nadrabiałam zaległości w przeglądaniu wpisów na jej kolorowym blogu. Wiola ogłosiła niedawno bajkowe wyzwanie pod hasłem "Calineczka" i oto co przed chwilą urodziło się u mnie w związku z tym tematem:


Zamiłowanie do suszenia kwiatków, płatków tudzież innego zielska, pozostało mi chyba jeszcze od czasów szkoły średniej :-) Niestety, pracę pokazuję niejako pozakonkursowo, gdyż na zgłoszenie do całej bajkowej serii (swoją drogą bardzo inspirującej!) nie zdobyłam się z wyżej wymienionego powodu...

-(-@

sobota, 6 kwietnia 2013

Wiosno, wiosno, wiosno, ach gdzież ty?

Myślę, że Wam też brakuje odrobiny zieleni i w ogóle koloru... A tymczasem zamiast najzwyklejszej trawy na łąkach wciąż zalega szare pośniegowe błoto :-( Może, jeśli wszyscy zaczniemy zaklinać wiosnę, to w końcu uda się ją przywołać? Warto spróbować...

Ja przetestuję, czy uda się to zrobić przy pomocy naszyjnika...

...broszki...

...i torby - takiej w sam raz za wiosenny piknik ;-)

Może dołączycie do nas w Klubie Twórczych Mam lub u Wioli i razem wyczarujemy wiosnę?



-(-@

A wracając do wstępu mojego dzisiejszego posta: czasami zanim czegoś nie spróbujemy, nawet nie podejrzewamy, jaka siła w nas drzemie... I na dodatek może dać o sobie znać w najbardziej zaskakującym (i nie zawsze odpowiednim) momencie. Tak, jak przytrafiło się to Sonei - młodej dziewczynie, która nagle przekonuje się, że posiada bardzo silną magiczną moc. Dla niewtajemniczonych: jest to główny wątek Trylogii Carnego Maga autorstwa Trudi Canavan. 


 (zdjęcie pochodzi ze strony fanklubu Trudi Canavan pod adresem  

Serię te czytał najpierw mój starszy syn - gdy dwa lata wstecz dostał pierwszy tom stwierdził, że po raz pierwszy naprawdę trafiłam z prezentem gwiazdkowym (niestety, nigdy nie byłam w tym dobra :-(, zwłaszcza, jeżeli chodzi o najbliższych...). A gdy jakiś czas temu mnie choroba zmorzyła na tyle, że nie miałam siły ani ochoty nawet na robótki, w kilka dni pochłonęłam opasłe tomisko i... szybko sięgnęłam po kolejne (czas na lekturę znajdowałam nawet podczas piętnastominutowych zabiegów fizjoterapeutycznych, których serię zaliczyłam przed świętami).

Te książki pozwalają naprawdę odpłynąć. I uwierzyć we wszystko!

-(-@

PS. Ale się dziś rozpisałam... Oj, nazbierało się trochę ;-)