...czyli moja aranżacja do dzisiejszego tematu: "Piękno ukryte w sztuce" :-)
Co prawda w miniony weekend udało mi się odpocząć od pracy, ale za to
wczoraj przez pół nocy wertowałam szafki, szuflady, strych, tudzież
biurka synów, aby skompletować rekwizyty do zorganizowania
przedszkolnego warsztatu malarskiego. Został ustawiony przy oknie - w
końcu pracownia malarska powinna być doskonale oświetlona. Swoją drogą
pogodę mieliśmy dziś naprawdę sprzyjającą malowaniu!
W aranżacji wykorzystałam m.in. kilka broszurowych wydań z dziełami malarzy prezentujących różne style, stary album z czarno-białymi fotografiami obrazów i szkiców przedstawiających Warszawę (zdobycz z likwidowanej przed kilku laty filii miejskiej biblioteki) oraz drewnianą skrzyneczkę z przegródkami wypatrzoną niedawno na targu staroci - zaopatrzyłam się od razu w kilka (po 5 zł sztuka!) i szybko przekonałam się, jak bardzo ułatwiają życie. Zwieńczeniem kompozycji jest - jak zapewne poznajecie - uroczy obrazek, który dostałam od Moni :-).
Mini-sztalugi podtrzymują szkic do portretu dziewczynki z gołąbkiem Wyspiańskiego. Pamiętam ten obrazek jeszcze z czasów szkoły podstawowej, kiedy panował pocztówkowy szał, a jedna z koleżanek widoczki wymieniała właśnie na miniaturki dziecięcych portretów :-) Pędzlami wypełniłam natomiast jeden z moich ulubionych kubków z wizerunkiem pola tulipanów Moneta - uwielbiam jego obrazy za to niesamowite wyczucie koloru! Na parapecie widać jeszcze przygotowane do malowania "blejtramy", czyli w naszym przypadku arkusze tektury pakowej powleczone gazą potraktowaną rozwodnionym wikolem (na szczęście zdążyły wyschnąć do rana!).
Mini-sztalugi podtrzymują szkic do portretu dziewczynki z gołąbkiem Wyspiańskiego. Pamiętam ten obrazek jeszcze z czasów szkoły podstawowej, kiedy panował pocztówkowy szał, a jedna z koleżanek widoczki wymieniała właśnie na miniaturki dziecięcych portretów :-) Pędzlami wypełniłam natomiast jeden z moich ulubionych kubków z wizerunkiem pola tulipanów Moneta - uwielbiam jego obrazy za to niesamowite wyczucie koloru! Na parapecie widać jeszcze przygotowane do malowania "blejtramy", czyli w naszym przypadku arkusze tektury pakowej powleczone gazą potraktowaną rozwodnionym wikolem (na szczęście zdążyły wyschnąć do rana!).
Gdy opowiadałam moim małym urwisom, jak długo trwa przygotowanie bazy pod obraz i ile pracy wymaga, jeden z nich rezolutnie zapytał: "Ciociu, a Ty jesteś dziś wyspana?" i zalecił mi... wypicie kawy! Musiałam wyglądać chyba nieszczególnie, i to pomimo malarskiej charakteryzacji, na którą złożyły się: szeroka biała koszula z zawiniętymi rękawami, czarny kapelusz z dużym rondem oraz nonszalancko przerzucony przez ramię szalik... A w ręku oczywiście pędzel w roli wskaźnika ;-)
Na zakończenie zajęć każdy mógł spróbować swoich sił jako artysta i na przygotowanej bazie namalować z natury jesienną kompozycję, składającą się z bukietu przydrożnych kwiatów, rumianego jabłka oraz włoskich orzechów.
Życzę miłego sobotnio-niedzielnego wypoczynku :-))
-(-@