Prawa autorskie

Wszystkie rękodzieła, wzory, opisy, projekty oraz inne zdjęcia zamieszczone w tym blogu, są mojego autorstwa i stanowią moją własność (chyba, że wyraźnie zaznaczę inaczej), w związku z czym ich kopiowanie, publikowanie (w całości lub w części), czy też wykorzystywanie w jakikolwiek inny sposób bez mojej zgody jest zabronione, gdyż stanowi naruszenie praw autorskich (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). Ar_nika-(-@

niedziela, 16 czerwca 2013

Czerwień w kilku odsłonach

Jakiś czas temu, podczas jednej z zabaw blogowych, trafiło do mnie opakowanie maleńkich (około 0,3 - 0,5 mm) drewnianych kosteczek w kolorach czerni i czerwieni. Swoją drogą to takie bardzo "moje" połączenie kolorystyczne :-). Kwadraciki (wszystkie, co do jednego!) trafiły w rezultacie do podwójnego naszyjnika na lince.


A w ramach zagospodarowywania kolejnych przydasi powstała jeszcze wesoła, wakacyjna bransoletka - także z przewagą czerwieni (hmmm... nie wiem dlaczego ten kolor tak za mną ostatnio chodzi...) ale tym razem w połączeniu z pastelowym błękitem i seledynem... Jej zwieńczenie stanowi czerwony, perłowy guziczek - kolejny z moich zapasów.


A pozostając przy czerwieni (i innych ciepłych kolorach...) przypomniał mi się jeszcze plakat/kolaż, który zobaczyłam na ścianie zaprzyjaźnionej szkoły językowej ;-) Nie wiem niestety, czyjego jest autorstwa, więc gdyby ktoś posiadał takie informacje, będę bardzo wdzięczna.


Coś w nim jest, prawda?

 -(-@

Przy okazji serdecznie zapraszam do zapoznania się z konkursem rękodzieła "zaprzyjaźnij się z Petrą". Losowanie zwycięzców odbędzie się 31 lipca 2013 roku, natomiast pełny regulamin konkursu dostępny jest TUTAJ.


Dostałam to zaproszenie na maila, ale po pierwsze, w mojej zaprzyjaźnionej pasmanterii (od pewnego czasu chyba jedynej w mieście, gdyż reszta poznikała z mapy...) nie widziałam niestety produktów tej firmy, więc sama raczej nie skorzystam... 

Po drugie, tak boleśnie odczuwam ostatnio brak czasu wolnego, że gdy już ten czas nadejdzie (niecierpliwie odliczam dzielące mnie od niego dni i godziny...), zamierzam go w pierwszej kolejności spożytkować w sposób ruchowo-górowo-wędrówkowy, a robótki będą musiały się z tym pogodzić ;-))

Informację postanowiłam jednak zamieścić z myślą o Was - może ktoś z dziergających czytelników mojego bloga wykorzysta tę szansę :-) Tworzycie przecież prawdziwe cuda! A ja z przyjemnością będę śledzić wyniki po powrocie z urlopu...

-(-@

piątek, 14 czerwca 2013

Finał wymianki recyklingowej

Nadszedł termin zakończenia ogłoszonej przez Etoile wymianki, której istotą było ekonomiczno-ekologiczne podejście, określane inaczej jako recykling, tudzież upcykling. Biorąc pod uwagę, że prawie wszytko, co tworzę w mniejszym lub większym stopniu podpada pod to kryterium, zgłosiłam się do udziału w zabawie praktycznie bez chwili wahania :-)

Jako parę wymiankową los przeznaczył mi tym razem Joasię z bloga http://uolinki.blogspot.com/, posiadającą niezwykle bogate umiejętności robótkowe. Na moje szczęście - po dokładniejszym zapoznaniu się z jej blogiem - nie zauważyłam wśród nich szydełkowania ;-)

W rezultacie do przygotowanej przeze mnie wymiankowej paczuszki trafiło spersonalizowane etui na telefon komórkowy - z inicjałem imienia Joasi. Do jego wydziergania wykorzystałam resztki włóczek w trzech różnych odcieniach miodu na zielonym tle. Całość jest ściągana warkoczowym sznureczkiem, do którego przyczepiłam zawieszkę w formie rybki - tym razem zagospodarowałam kilka pojedynczych koralików, otrzymanych kiedyś w charakterze przydasi i myślę, że całość nieźle zgrała się kolorystycznie ;-)


Do mojej wymiankowej pary powędrowały ponadto delikatne kolczyki w odcieniach różu - na zdjęciu nie bardzo to widać, ale duży kryształek na dole kolczyka jest w rzeczywistości bladoróżowy oraz... szydełkowy wisior w słodkich owocowych barwach, (pokazywany w poprzednim poście - tak, tak, był przeznaczony właśnie dla Joasi :-) ).


 W skład paczuszki weszła jeszcze kawka, herbatka oraz coś słodkiego, ale zdjęć całej zawartości z pośpiechu nie zrobiłam :-( Dostałam jednak informację, że upominki dotarły i cieszą oko nowej właścicielki, więc kompletną zawartość przesyłki będzie można wkrótce obejrzeć na blogu Joasi.

 -(-@

Przyznaję, że największym wyzwaniem stała się dla mnie własnoręcznie wykonana karteczka, która - zgodnie z zasadami wymianki - miała być obowiązkowym dodatkiem do prezentu. Zadanie miałam utrudnione tym bardziej, że moja para wymiankowa specjalizuje się właśnie w dziedzinie. Myślałam, kombinowałam, aż w końcu - pod wpływem chwili - postawiłam na miszmaszową abstrakcję :-)

W tym twórczym szaleństwie starałam się jednak zachować pewien porządek kolorystyczny - i mam cichą nadzieję, że chociaż to mi się udało... W rezultacie karteczkę utworzy: skrawki papierów o różnej fakturze, papierowa serwetka, ciemnoniebieska filcowa różyczka, kawałek słomianego sznurka, miodowe niby-rameczki - pozostałość po wyjętych ze środka naklejkach, czyli recykling na całego ;-), a ponadto ażury oraz samoprzylepne kwiatuszki z wykrojników (pożyczonych swego czasu od jednej z koleżanek z przedszkola).

Efekt końcowy wygląda tak:

Nie ustrzegłam się jednak pewnego technicznego błędu, który niestety zauważyłam ciut za późno: ażury przy górnej krawędzi karteczki nie są skierowane w tę samą stronę - widać to zwłaszcza w miejscu, gdzie otworki wierzchniej warstwy papieru nie pokrywają się z tymi na warstwie spodniej. I prawdę mówiąc trochę mnie to gryzie...

-(-@

A oto co otrzymałam od Joasi:

słodziutki, scrapowy przepiśnik (kiedy na początku zabawy wymieniałyśmy się sugestiami co do wymiankowych prezentów, poprosiłam o niego z premedytacją - może w końcu choć trochę polubię gotowanie?) ...


...mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy decoupagową deseczkę na notes/kalendarz, utrzymaną w ludowym klimacie...


...oraz "szarpaną" - jak to określiła Joasia - karteczkę ozdobioną takim oto uroczym cytatem:


Do tego oczywiście kawka, coś ze słodyczy, mydełko o niezwykle interesującym zapachu oraz porcja dość niezdyscyplinowanej (a może po prostu cierpiącej na klaustrofobię?) soli do kąpieli ;-), którą przy najbliższej okazji będę musiała wypuścić do jej naturalnego środowiska, wykorzystując jako pretekst do zajęcia wanny na nieco dłużej niż zwykle ;-) Oj, przyda mi się taki relaks...


-(-@

Muszę przyznać, że gdy dziś po powrocie z pracy otworzyłam czekającą na mnie kopertę, w pierwszej chwili zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem moja wymiankowa paczuszka nie była zbyt skromna w porównaniu z tym, co sama dostałam. Dopiero po krótkiej wymianie zdań z Joasią uspokoiłam się, że obie jesteśmy zadowolone z wymianki :-) 

I tego samego życzę pozostałym uczestniczkom zabawy! 
Pozdrawiam serdecznie :-)

-(-@

wtorek, 11 czerwca 2013

Ciepło na dworze i w kolorze :-)

Doczekaliśmy w końcu dnia bez deszczu :-) I choć słoneczko pokazywało się tylko od czasu do czasu, to nie mam powodu do narzekania - przynajmniej nie było mi szkoda spędzić całego dnia w czterech ścianach biurowca w centrum Warszawy. Tym bardziej, że grupa szkoleniowa, jaka mi się trafiła, okazała się bardzo sympatyczna i chętna do współpracy :-)

-(-@

Jeżeli zaś chodzi o ciepło w temacie robótkowym, to ostatnio powstał  u mnie taki oto morelowo-malinowy letni wisior (który właśnie powędrował w świat...)



-(-@

W charakterze inspiracji pokaże natomiast ciepłolubną łapkę kuchenną - nie jest mojego autorstwa, gdyż przywędrowała... nie, nie z Afryki, ale zza naszej zachodniej granicy.
Prawda, że sympatyczna?


-(-@

A pozostając przy ciepłych barwach... Popatrzcie, jak pięknie zachodziło dzisiaj u nas słońce :-)










Po takim pięknym wieczorze pozostaje mi tylko życzyć wszystkim spokojnej nocy :-)

-(-@

niedziela, 9 czerwca 2013

Dzień upominków :-)

Od czego by tu zacząć...? Najlepiej chyba będzie chronologiczne... Udało mi się dziś wyskoczyć na kiermasz do Grodziska Mazowieckiego, gdzie miałam ogromną przyjemność poznać w końcu osobiście Jutę z bloga kącik sznurka i szydełka :-) Bardzo Ci dziękuję za to radosne spotkanie :-)


Tak przyjemne spędziłyśmy ten czas, że już planujemy następne pogaduchy, tym razem bardziej kameralne... Na pożegnanie dostałam od Jutki zakładkę do książki z wzorzystego płótna lnianego obrobionego szydełkiem.


Jest jedyna w swoim rodzaju! I od razu się przydała: czeka między stronami "Cacka", aż w końcu znajdę czas, aby powrócić do tej fascynującej lektury...

-(-@

Podczas, gdy ja cieszyłam oczy i serce na jarmarku, mój młodszy syn próbował swoich sił w nowym hobby - na młodzieżowych zawodach wędkarskich z okazji Dnia Dziecka, z których powrócił z takim oto pucharem:


...nie licząc całej torby słodyczy oraz zestawu sprzętu wędkarskiego z kijem, kołowrotkiem i podręczną wagą na czele. Oraz bardzo dumnej miny :-)

-(-@

Kolejne upominki przyniósł do domu mój starszy syn, wróciwszy z końcowego spotkania kursu lektorskiego w kościele. Hmmm... Te piernikowe aniołki wyglądają jakoś znajomo... I pewnie właśnie dzięki temu dotarły do domu, a nie zostały od razu zjedzone, gdyż mojemu dziecku też się wydawało, że wie od kogo pochodzą ;-) Oczywiście nie omieszkał podzielić się tym z kolegami :-) Chyba się nie mylimy, prawda Agnieszko?


Aniołeczki były słodkie - dosłownie i w przenośni! Pewnie podczas zeszłotygodniowej wizyty tak bardzo spodobało im się nasze miasteczko, że postanowiły zostać na dłużej ;-)

-(-@

piątek, 7 czerwca 2013

Marzę o wakacjach...

...żeby odpocząć i ponadrabiać trochę zaległości! Blogowych, robótkowych, czytelniczych i towarzyskich. Ostatnio ledwo ze wszystkim nadążam. Zaczęłam czytać kilka książek - takich dla przyjemności, a tymczasem znów siedzę w opracowaniach naukowych. Mam nadzieję, że do końca weekendu ze wszystkim się uporam i w międzyczasie dokończę paczuszkę na recyklingową wymiankę. 

W tym tygodniu wysłałam natomiast upominek dla Ben Benkowo, która załapała się do grona wylosowanych podczas rozstrzygnięcia candy na Dzień Mamy organizowanego w KTM. Losowanie przeprowadzone przez Hankę można było obejrzeć tutaj. Zwycięzców było tyle, ile jest osób współprowadzących bloga. Ode mnie do Ben Benkowa powędrowały dwie pary kolczyków oraz makramowa bransoletka z włóczki o ciekawym splocie udającym sznurek. Powinny już dotrzeć do nowej właścicielki :-)


 -(-@

A skoro o Dniu Mamy mowa, to pokażę jeszcze mój szybki pomysł na przedszkolną dekorację z okazji tego święta -  obchodzonego wspólnie z Dniem Taty, choć kalendarzowo do tego drugiego jeszcze trochę czasu brakuje... 


Wykorzystałam literki, które pozostały z życzeń ułożonych przy okazji poprzedniego rodzinnego święta, czyli Dnia Babci i Dziadka, a serduszka jak łatwo się domyśleć z Walentynek. Wystarczyło dodać trochę zieleni i gotowe :-))

-(-@

Hmmm... Żeby choć trochę nadrobić blogowe zaległości, powinnam jeszcze wspomnieć o zorganizowanym w moim miasteczku sobotnim pikniku z okazji Dnia Dziecka, podczas którego miałam przyjemność osobiście spotkać się z Agnieszką L. z bloga pierniczkowewybryki.blogspot.com, która poznałam przy okazji niedawnej wymianki. Tym razem na jej stoisku wpadł  i w oko "Ciastek" - w wersji pirackiej z opaską na oku ;-), więc skusiłam się na dwa - dla moich urwisów. Zdjęć niestety nie zdążyłam pstryknąć przed ich zjedzeniem - zostały mi tylko turkusowe wstążeczki, którymi były obwiązane ;-) 

-(-@

Powoli zbliżam się do wydarzeń aktualnych... Dziś zabraliśmy przedszkolaki na wycieczkę kolejką wąskotorową, kursującą w okolicach Piaseczna pod Warszawą (niektóre dzieci były zawiedzione, bo spodziewały się więcej piasku ;-) ). I w ten sposób piknik na leśnej polance będzie moim ostatnim - i to całkiem miłym, a pod pewnymi względami mogę powiedzieć, że nawet satysfakcjonującym - wspomnieniem z tego miejsca pracy...


Od przyszłego tygodnia do końca roku szkolnego czeka mnie bowiem tymczasowa praca pedagogiczna w nieco innym charakterze - z dorosłymi :-), później wyjazd na zasłużony urlop (czeka na nas spory kawałek Głównego Szlaku Beskidzkiego) i... intensywne szukanie nowego pracodawcy, u którego mogłabym w końcu rozwinąć nauczycielskie skrzydła.

Trzymajcie kciuki!

-(-@

Na moim kuchennym parapecie też sporo się dzieje :-) Po raz drugi zakwitł storczyk (a jak dotąd poza fiołkami - kwitnącymi notorycznie, żadnym innym spośród moich roślin się to nie udawało)...


... a z ukrytych na dnie słoja pomiędzy trocinami jajeczek zaczęła wylęgać się kolejna partia patyczaków :-) Naliczyłam ich już ponad dwadzieścia - na zdjęciu poniżej dobrzy obserwatorzy mogą wypatrzeć kilkanaście spośród nich.


Ze starszego patyczakowego rodzeństwa, które pokazywałam na blogu kilka miesięcy temu, pozostała zaledwie trójka. A rodzicielska para niestety nie doczekała drugiego wylęgu :-(


Pozdrawiam wszystkich, którzy tutaj zaglądają pomimo moich ostatnich dość długotrwałych zniknięć ;-)
PS. Pamiętam o "podaj dalej" i prywatnych wymiankach, ale proszę Was kochane o jeszcze trochę cierpliwości...

-(-@