To była fantastyczna zabawa, zarówno dla mnie, jak i dla moich chłopaków! Aby nadać masie piernikowy kolor (korzystając z porady znalezionej gdzieś w necie), dodałam do ciasta trochę kakao. W ruch poszły foremki do ciastek i wyobraźnia! Część masy naturalnego koloru wykorzystaliśmy do ozdobienia pierniczków. Przydałoby się je jeszcze polakierować, żeby dłużej posłużyły, ale i tak cieszą oko. Choć na żywą choinkę okazały się ciut za ciężkie... Ale jako dekoracja pod choinką prezentowały się również nieźle...
Zdjęcia już wkrótce :-)
Prawa autorskie
Wszystkie rękodzieła, wzory, opisy, projekty oraz inne zdjęcia zamieszczone w tym blogu, są mojego autorstwa i stanowią moją własność (chyba, że wyraźnie zaznaczę inaczej), w związku z czym ich kopiowanie, publikowanie (w całości lub w części), czy też wykorzystywanie w jakikolwiek inny sposób bez mojej zgody jest zabronione, gdyż stanowi naruszenie praw autorskich (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). Ar_nika-(-@
piątek, 30 grudnia 2011
piątek, 21 października 2011
Duże anioły - zestaw II
czwartek, 25 sierpnia 2011
Duże anioły - zestaw I
Ostatnio znów naszło mnie na szydełkowanie aniołów. Co prawda do Bożego
Narodzenia jeszcze daleko, ale powoli coś tam sobie dziergam. Tylko na
razie nawet nie chce mi się myśleć o krochmaleniu. Kiedy w końcu zabiorę
się za usztywnianie, pewnie zabraknie mi miejsca na suszenie :-)
sobota, 20 sierpnia 2011
Zestaw pod choinkę
Taką aniołową rodzinkę wydziergałam na prezent gwiazdkowy w grudniu 2008 roku...
A tak wygląda Bożonarodzeniowa kartka skomponowana już znacznie później ze zdjęć moich gwiazdek-śnieżynek i aniołów:
-(-@
środa, 17 sierpnia 2011
Moje pierwsze anioły...
poniedziałek, 1 sierpnia 2011
A jak to się zaczęło?
Rękodzieło od dziecka było moją pasją. Haftowanie, szydełkowanie, makrama, aplikacje, masa solna, wycinanki (o scrapbookingu nikt jeszcze wtedy nie słyszał), trochę szycie, a przede wszystkim wykonywanie przeróżnych domowych dekoracji.
Zwykle miałam jednak pewien kłopot: słomiany zapał, który usilnie przeszkadzał mi doprowadzać do końca robótki wymagające większego nakładu czasu i cierpliwości... Na szczęście wydaje mi się, że ten problem mam już za sobą, bo szydełkowe anioły trzymają mnie już od kilku lat...
Na tym blogu znajdą się zarówno moje aktualnie powstające rękodzieła, jak również te sprzed kilkunastu, czy nawet dwudziestu kilku lat, nie zawsze dopracowane, częściowo zapomniane, mieszkające w pudłach na strychu...
Jedną z pierwszych moich robótek, z czasów szkoły podstawowej, była owalna poducha z aplikacją psiej pary, wykonana według wzoru zamieszczonego chyba w przyjaciółce. Była jeszcze druga - kocia wersja, ale wybrałam tę. Podejrzewam, że gdybym dobrze poszperała, to pewnie jeszcze bym ją znalazła w jakiejś teczce ;-). Teraz byłoby łatwiej - mając do dyspozycji powiększające ksero, ale wtedy trzeba było samodzielnie przerysować wzór w większym formacie. Wyszło chyba nie najgorzej...
Przy szyciu maszynowym trochę pomagała mi wtedy mama, reszta to już moje dzieło. Trochę krzywe, trochę niedopracowane, ale od czegoś trzeba było zacząć ;-). Z czasem poducha wymagała pewnych poprawek, m.in. wymiany oczu. Oryginalne były wykonane z białego i czarnego skaju, który nie wytrzymał próby czasu i zwyczajnie popękał. Podobnie czas obszedł się z cekinami na obrożach - z tych dawnych pozostał jeden.
Zwykle miałam jednak pewien kłopot: słomiany zapał, który usilnie przeszkadzał mi doprowadzać do końca robótki wymagające większego nakładu czasu i cierpliwości... Na szczęście wydaje mi się, że ten problem mam już za sobą, bo szydełkowe anioły trzymają mnie już od kilku lat...
Na tym blogu znajdą się zarówno moje aktualnie powstające rękodzieła, jak również te sprzed kilkunastu, czy nawet dwudziestu kilku lat, nie zawsze dopracowane, częściowo zapomniane, mieszkające w pudłach na strychu...
Jedną z pierwszych moich robótek, z czasów szkoły podstawowej, była owalna poducha z aplikacją psiej pary, wykonana według wzoru zamieszczonego chyba w przyjaciółce. Była jeszcze druga - kocia wersja, ale wybrałam tę. Podejrzewam, że gdybym dobrze poszperała, to pewnie jeszcze bym ją znalazła w jakiejś teczce ;-). Teraz byłoby łatwiej - mając do dyspozycji powiększające ksero, ale wtedy trzeba było samodzielnie przerysować wzór w większym formacie. Wyszło chyba nie najgorzej...
Przy szyciu maszynowym trochę pomagała mi wtedy mama, reszta to już moje dzieło. Trochę krzywe, trochę niedopracowane, ale od czegoś trzeba było zacząć ;-). Z czasem poducha wymagała pewnych poprawek, m.in. wymiany oczu. Oryginalne były wykonane z białego i czarnego skaju, który nie wytrzymał próby czasu i zwyczajnie popękał. Podobnie czas obszedł się z cekinami na obrożach - z tych dawnych pozostał jeden.
Subskrybuj:
Posty (Atom)