Prawa autorskie

Wszystkie rękodzieła, wzory, opisy, projekty oraz inne zdjęcia zamieszczone w tym blogu, są mojego autorstwa i stanowią moją własność (chyba, że wyraźnie zaznaczę inaczej), w związku z czym ich kopiowanie, publikowanie (w całości lub w części), czy też wykorzystywanie w jakikolwiek inny sposób bez mojej zgody jest zabronione, gdyż stanowi naruszenie praw autorskich (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). Ar_nika-(-@

wtorek, 31 lipca 2012

Post rysunkowy ;-)

Zerknęłam dziś na bloga i... przypomniałam sobie o uroczym candy u Binolki, która dobrych kilka miesięcy temu zaproponowała wykonanie dla jakiegoś szczęśliwca koszulki według jego własnego projektu (dla zainteresowanych: zabawa trwa do dzisiaj, więc należałoby się pospieszyć).

A, że mój projekt już od jakiegoś czasu kołatał się gdzieś po głowie, więc przyszedł moment, aby przelać go na papier (czytaj: nabazgrać długopisem na maleńkiej, kolorowej karteczce z notesiku, bo to właśnie było pod ręką - trzeba było działać szybko, zanim obrazek znów gdzieś ucieknie...). Wracając do koszulki... po ostatniej górskiej wędrówce marzy mi się właśnie taka...


Poniżej zdjęcie z tegorocznych wakacji, które mnie zainspirowało...

Trzymajcie kciuki, żeby poszczęściło mi się w losowaniu :-))
-(-@

poniedziałek, 30 lipca 2012

Debuko rozdaje tkaniny

Z okazji przeniesienia bloga patchworkująca Debuko przygotowała upominek w postaci 5FQ bawełnianej tkaniny w ślicznych letnich kolorach. Co trzeba zrobić, aby je wygrać? Szczegóły znajdziecie  TUTAJ.  Gorąco zapraszam :-)


Ja już widzę z Tych gałganków słodkie pastelowe torebki :-)) Albo poszewki na podusie...

piątek, 27 lipca 2012

Przesyłka od Grarzynki i... Calineczka

Od wczoraj trochę ochłonęłam, więc mogę zaprezentować zawartość cukierkowej przesyłki od Grarzynki... Konkurencja była ogromna, więc tym bardziej się cieszę, że wypadło na mnie :-))

Na początek przepięknie postarzony wałek kuchenny... 


...dwa słodziutkie obrazki z dzieciaczkami w klimacie retro (czy ja kiedyś nauczę się robić takie cudeńka?)...


...różana deseczka na notatnik, tudzież kalendarz kuchenny...


... mnóstwo serwetek najróżniejszej maści - od razu wybrałam te, na które mam już pomysł i które zamierzam połączyć i wykorzystać w pierwszej kolejności :-))


 ...oraz arkusz papieru ryżowego z uwielbianymi przeze mnie retro-etykietami.


Do tego kilka gazetek z bardzo przejrzystymi kursami robienia dekoracji metodą decoupagu (które przeczytałam od deski do deski)! W teorii nie wydaje się to takie trudne :-)

-(-@

A na koniec zapomniany upominek, który niedługo po powrocie z urlopu otrzymałam od Arine. Za komentarz - po prostu znalazłam się we właściwym miejscu o właściwej porze ;-) Jest to słodka Calineczka, która jednak - muszę przyznać - dała mi do nieźle do myślenia. Córeczki nie mam, a zawieszenie jej na ścianie w męskim pokoju nie wchodziło w grę. Na wyeksponowanie jej w charakterze kuchennego obrazka też nie miałam pomysłu... Dopiero wczoraj mnie olśniło, że przecież mogę wykorzystać ją jako element decoupagowej kompozycji! Muszę jeszcze pomyśleć nad oprawą kolorystyczną... Ciekawa jestem tylko, jak autorka obrazka zapatruje się na ten pomysł...

 
Bardzo gorąco obu Wam dziękuję:-)))

czwartek, 26 lipca 2012

Morska bryza i... jeszcze więcej niebieskości

Morze to absolutnie nie moja bajka... Pojechałam nad nasz polski Bałtyk raz w życiu i wytrzymałam aż... dwa dni! A trzeciego? Przegoniłam rodzinkę po gdańskiej starówce [akurat odbywał się Jarmark Dominikański ;-)) ], Westerplatte i... przywiozłam do domu, zahaczając po drodze o Golub-Dobrzyń oraz Grudziądz, aby od razu przykryć te nadmorskie - innymi, ciekawszymi wspomnieniami...

Kiedyś podziwiałam jeszcze na zdjęciach zachody słońca nad morzem. Teraz już nawet to mnie nie wzrusza, bo w górach zarówno zachody, jak i wschody słońca są równie piękne, jak nie piękniejsze :-) Możecie więc sobie wyobrazić, jak ciężko było mi się zebrać do postawionego przez Wiolę tematu. Pomimo, że uwielbiam błękity, turkusy i granaty, to morskie skojarzenie wciąż mnie gryzło. Brrr... 

Ale, że termin końca wyzwania zbliżał się wielkimi krokami, więc w końcu postanowiłam pobawić się w właśnie w skojarzenia i oto co mi wyszło. Myśląc: "morze" nasunęły mi się następujące obrazki: oczywiście perły - będące cudownym darem wielkiej wody, leżące na plaży drewno z rozbitych statków oraz... ekologia, bo wciąż słychać, że coś gdzieś tam na morzu przez przypadek się rozlało i znów trzeba sprzątać. Postanowiłam więc podejść do tematu ekologiczne i wykorzystać to, co znalazło się akurat pod ręką. A oto efekt: mój upcyklingowy morski wisior, a właściwie naszyjnik ;-)


W roli głównej oczywiście perła (a dokładniej perłowy guziczek), a do tego drewniany koralik (jak na życzenie znalazł się nawet niebieski :-)), sprężynka (która kiedyś była długopisem) oraz niebieskie wstążki...


Ozdóbkę zgłaszam oczywiście na wyzwanie Klubu Twórczych Mam morska bryza ;-)


A pozostając przy niebieskościach... Dotarła do mnie wczoraj wakacyjna bransoletka od Diany. Oczywiście błekitno-koronkowa. Na dodatek dokładnie w takim samym odcieniu, co kolczyki i wisior, które jakiś czas temu zakupiłam od Ani w małym domku! Ty to masz chyba szósty zmysł Diano ;-) Bardzo gorąco Ci dziękuję :-)))


PS. Zanim skończyłam pisać tego posta miałam kolejną wizytę listonosza :-) Tym razem z wygraną w czerwcowym candy decoupagową przesyłką od Graszynki. Oczywiście od razu ją otworzyłam, ale muszę nieco ochłonąć, zanim napiszę coś więcej w tym temacie. Na razie po prostu dech mi zaparło!!!  

wtorek, 24 lipca 2012

Serwetki szydełkowo-hafcikowe

Dziś - zgodnie z obietnicą - coś robótkowego. A przy okazji jeden z dowodów na moją "niewierność" określonej technice - o której wspominałam w poprzednim poście ;-) Dwie serwetki ozdobione haftem, a wykończone szydełkową koronką (choć w jednym przypadku koronka, to zdecydowanie za duże słowo...)

Biała to mój - jeszcze świeży - lifting gotowej serwetki wyszperanej w SH (w oryginale: kwiatowy nadruk i maszynowe obrębienie zygzakiem brrrr!) Dostrzegłam w niej jednak pewien potencjał... Nadruk zasłoniłam haftem - starając się zachować kolorystykę. Nie przewidziałam tylko jednego: obrabianie szydełkiem (grubość: 0,5!) tak śliskiej i skłonnej do zaciągnięć tkaniny było prawdziwą katorgą. Ale efekt chyba wart poniesionego wysiłku.


Zbliżenie na hafcik oraz koronkę - wycięte brzegi na jednym z rogów stanowiły nie lada wyzwanie...


Serweta w kolorze naturalnego płótna to... pamiątka jeszcze z okresu szkoły podstawowej! Tak, tak, chodziłam do szkoły w czasach, kiedy na tzw. "zetpetach" chłopcy wbijali gwoździe i lutowali kabelki, a "dziewczęta" - jak mawiała nasza pani Cecylia, szyły, szydełkowały i uczyły się gotować :-). Do kompletu była jeszcze druga serwetka oraz bieżnik, ale nie udało mi się ich odnaleźć.


Na zbliżeniu widać nieprawne jeszcze ręce - haft to właściwie tylko kontur wyszyty sznureczkiem...


Swoją drogą, róże i winogrona to moje ulubione kuchenne motywy... No, może dodałabym do nich jeszcze jabłuszka :-))

sobota, 21 lipca 2012

Migawki kuchenno-okienne

Nigdy nie potrafiłam być wierna jednemu stylowi. Odnosi się to zarówno do rękodzieła, ubioru, jak i wystroju wnętrz. Kuchnia jest więc... po prostu moja. Proszę się rozgościć :-)

Na początek uwielbiane przeze mnie niebieskie szkło... Aha! I lawenda od Tafcika :-)


Mam - niestety :-( - tylko jedno okno, a tysiąc pomysłów na jego zagospodarowanie!
W tym tygodniu wygląda tak...
P.S. Fiołki kwitną na ciemnofioletowo, ale właśnie mają przerwę wakacyjną ;-).


I drugie skrzydło - bliżej ciągu kuchennego (doniczka czeka na decoupage w kolorze ecru).


Zagospodarowany czterema szklanymi półeczkami kąt pomiędzy drzwiami a kominem - pomysł i wykonanie mojego mężczyzny :-) Na jednej z półek - aniołki, których nie zbieram, a które jakoś same się mnożą ;-)




















Stylizowana komódka - jej szufladki to korkowe podstawki pod gorące kubki, a obok słoiczki z kuchennymi przyprawami - może je zdecoupaguję, a może nie... jeszcze nie zdecydowałam ;-)


 Metalowy piecyk wyszperany na pchlim targu - kiedyś był temperówką...


Obiecuję, że następnym razem pokażę coś robótkowego ;-)

poniedziałek, 16 lipca 2012

"Szydełkodrut" i jeżynowa bransoletka


Na początek wielka prośba: czy ktoś z Was zna może tajniki posługiwania się takim oto robótkowym urządzeniem, które trafiło wczoraj w moje ręce? Nazwałam je "szydełkodrutem", bo nie znam właściwej nazwy... Szukałam w sieci jakichkolwiek informacji na ten temat, ale jak na razie bez rezultatu :-(  Będę wdzięczna na jakąś wskazówkę, albo link...


A teraz następna sprawa: dotarła do mnie dzisiaj spóźniona przesyłka od Żanci w ramach bransoletkowej wymianki (upominek ode mnie dla Żanci można zobaczyć TUTAJ). Ze stempla na kopercie wynika, że została wysłana 10 lipca, więc nie miała szans dotrzeć na czas. Szkoda tylko, że moja para nie uprzedziła wcześniej o tym opóźnieniu... W przesyłce też nie było ani słowa...

W kopercie znalazłam - zapakowaną w ozdobny woreczek - jeżynową bransoletkę :-)) Takie właśnie było moje pierwsze skojarzenie, gdy ją zobaczyłam: mnóstwo czarnych koralików różnej wielkości i rodzaju; gładkich, matowych, z perłowym połyskiem... Prawdziwie mroczny miszmasz ;-) A do tego słodka różana zawieszka. Muszę przyznać, że prezent bardzo mi się spodobał! A dzięki takiej kolorystyce jest uniwersalny...

 
Miałam jednak problem ze zrobieniem zdjęcia: bransoletka zdecydowanie lepiej wygląda na ręku niż na stole.  Tylko moje dłonie po traperskim urlopie nie są zbyt fotogeniczne :-( Mimo wszystko zdecydowałam się jednak zamieścić zdjęcie, na którym widać jeżynowe cudo w całej okazałości :-) Aha, różyczka była osobno, więc przypięłam ją tam, gdzie znalazłam wolne kółeczko; nie wiem czy taka była wersja oryginalna, ale mi się podoba :-)

 

No i w końcu mogę podziękować mojej wymiankowej parze :-)

czwartek, 12 lipca 2012

Podaj dalej do Isabell :-)


Sprawdziłam właśnie na blogu Isabell, że moja szydełkowa przesyłka, wysłana tuż przed wyjazdem, dotarła i - co najważniejsze - okazała się jak najbardziej trafiona (sądząc po reakcji obdarowanej), więc mogę pokazać, jakie upominki przygotowałam w ramach zabawy :-)

Izabeli podobały się moje szydełkowe robótki, więc wydziergałam dla niej fantazyjne etui na telefon...
 

oraz kolczyki  - gdy pytałam Izę o jej ulubiony kolor, dała mi wolną rękę, więc trochę zaszalałam ;-)


Do tego były jeszcze słodkości, kawka, herbatka oraz przydasie. Niestety w ferworze przedwyjazdowych przygotowań  chyba niechcący wykasowałam z aparatu zdjęcie całego wysłanego zestawu. Można go jednak obejrzeć TUTAJ

Finał mini wymianki bransoletkowej

Minął ostateczny termin, przed upływem którego bransoletki powinny znaleźć się u wymiankowych par. Na blogu organizatorki, którą tym razem była Wiola z bloga wioletkowyskraweknieba.blogspot.com, można obejrzeć wszystkie wysłane w ramach zabawy upominki. Mogę więc zaprezentować bransoletkę, którą przygotowałam dla Żanci z bloga pod nazwą "zwirowania Żanci". 


Ponieważ Wioletka pozostawiła nam - uczestniczkom pełną swobodę, jeżeli chodzi o technikę pracy, upominek dla mojej wymiankowej pary oczywiście wyszydełkowałam :-). Łącznie z zapięciem, które ma formę kwiatuszka mocno zaciśniętego na dwóch końcach szydełkowego sznureczka. 

Ja mojej bransoletki niestety do tej pory nie dostałam :-(. Na blogu organizatorki też nie mogę jej podejrzeć, z tego prostego powodu, że fotografia do niej również nie trafiła. I to pomimo, że Wiola - już w trakcie zabawy - przesunęła ostateczny termin jej zakończenia o 10 dni :-(. 

Ale podobno do trzech razy sztuka... Może więc w końcu trafię na wymiankową parę, która przyśle mi upominek od serca i w wyznaczonym terminie...? Tym razem nie mam już weny, aby silić się na złośliwości... Po prostu stwierdzam fakty i wyrażam swoją nadzieję...

16 lipca 2012, poniedziałek
P.S. Ostateczny finał wymiankowej zabawy dostępny TUTAJ.

Finał "wymianki pachnącej różami"

Przynajmniej w założeniu miała taka być... Moją wymiankową parą była Paulina z bloga paulaaart.blogspot.com. Poniżej zawartość przygotowanej przeze mnie wymiankowej paczuszki dla niej:

Ponieważ Paulinie na moim blogu najbardziej spodobały się ażurowe aniołki z cieniowanej, błękitnej snehurki, wykonałam dla niej z tego właśnie kordonka dwie wielofunkcyjne serwetki w podobnym stylu, z motywem róży, która była tematem przewodnim zabawy :-). Dlaczego wielofunkcyjne? Gdyż po ściągnięciu szydełkowym sznureczkiem mogą pełnić rolę osłonek na pokrywki niewielkich słoiczków, do przechowywania chociażby przydasi...


Paula dostała ode mnie ponadto zestaw szydełkowej biżuterii, składający się z kolczyków oraz wisiorka w słodziutko-różanym odcieniu z wykorzystaniem koralików crackle. Tak na marginesie: kiedy zaczęłam bawić się w tworzenie różnych kompozycji wewnątrz pełniącej ramę kolczyków kwiatowej obręczy odkryłam, że daje ona naprawdę mnóstwo możliwości!


W paczce znalazły się także dwa różane woreczki, które posłużyły od razu jako opakowanie wymiankowych drobiazgów: do jednego zapakowałam kawkę, herbatkę i coś słodkiego, a do drugiego - wyszydełkowane prezenty oraz biżuteryjne przydasie.


Paulina zajmująca się wytwarzaniem biżuterii w sposób... jakby to ująć... zawodowy i profesjonalny (oprócz bloga prowadzi również sklep internetowy w tym zakresie) obdarowała mnie natomiast przesyłką o następującej zawartości:


Z tego wszystkiego zgodne z tematem wymianki są jedynie poniższe kolczyki - na dodatek z wyraźną (przynajmniej na moje oko) różnicą wielkości kwiatków... Pozostałych nie będę komentować, gdyż przeglądając na początku zabawy bloga mojej wymiankowej pary dostrzegłam i opatrzyłam stosownymi komentarzami wiele ślicznych drobiazgów, charakterystycznych dla tej projektantki, ale nie widziałam kolczyków podobnych do tych, które otrzymałam...


Wiem, że moja para otrzymała wymiankową przesyłkę wcześniej, niż wysłała do mnie swoją, bo w dołączonym liściku dziękowała mi za "śliczny prezencik". Tym bardziej więc jest mi przykro, że nie wzięła pod uwagę mojego wkładu pracy w przygotowanie upominku dla niej, ani (o ile mi wiadomo) nie ustosunkowała się do sugestii organizatorki, że przesyłka jest - mówiąc delikatnie - zbyt skromna.

Rozumiem, że "business is business", a niektóre blogi pełnią często przede wszystkim (albo wyłącznie...) funkcje marketingowe, ale wymianka to zabawa, w której obowiązują nieco inne zasady - przesyłki w założeniu miały być wyjątkowe (czyli inaczej mówiąc niepowtarzalne), ale przede wszystkim zrobione od serca... Tymczasem otrzymałam ozdóbki, które mogłabym kupić po 3zł na pobliskim bazarze - oczywiście jeśli w ogóle by mi się spodobały...
 
O ile więc w przypadku poprzedniej wymianki miałam jeszcze pewne skrupuły przed zamieszczeniem krytyki na forum, o tyle tym razem już ich nie mam. Wydawało mi się, że - zgodnie z regułami wymianek - to słodkości i przydasie mają stanowić dodatek do prezentu, a nie odwrotnie... Robię się złośliwa? Może trochę... Czepiam się? Tak, bo mam do tego powody... Ale przede wszystkim chcę być szczera.

Zaległości pourlopowe

Mimo niezbyt długiego (ale za to jakże intensywnego!) wyjazdu trochę się tych zaległości nazbierało... Wypadałoby je więc nadrobić ;-) Czyli przede wszystkim przejrzeć zaprzyjaźnione blogi oraz pochwalić się otrzymanymi upominkami i innymi uśmiechami losu :-)

Po pierwsze: wspaniała pogoda sprawiła, że wyjazd możemy zaliczyć do jak najbardziej udanych. Wróciliśmy z cudownymi wspomnieniami, czekoladową opalenizną (przynajmniej dopóki nie zejdzie wielkimi płatami ;-)) oraz mnóstwem zdjęć - głównie górskich krajobrazów oraz wspaniałej fauny i flory. Swoją drogą Czerwone Wierchy w naszych polskich Tatrach to najpiękniejszy ogród skalny, jaki kiedykolwiek w życiu widziałam!!! Zresztą... co ja będę opowiadać... Tam po prostu trzeba być! Zobaczyć te wielobarwne, roślinne dywany na własne oczy!


 
Muszę się też pochwalić, że (w końcu!) udało mi się również sfotografować takie oto zwierzątka:
świstaka
i kozicę

Po drugie: nie będę już miała wymówek, żeby na poważnie zabrać się za naukę decoupagu! Gdy zaraz po powrocie dopadłam laptopa okazało się bowiem, że wygrałam wspaniały decoupagowy zestaw u Graszynki z pięknie ozdobionym przez nią kuchennym wałkiem oraz deseczkami w klimacie retro...


Hmmm... Po prostu cudeńka! Strasznie się cieszę :-)))