Prawa autorskie

Wszystkie rękodzieła, wzory, opisy, projekty oraz inne zdjęcia zamieszczone w tym blogu, są mojego autorstwa i stanowią moją własność (chyba, że wyraźnie zaznaczę inaczej), w związku z czym ich kopiowanie, publikowanie (w całości lub w części), czy też wykorzystywanie w jakikolwiek inny sposób bez mojej zgody jest zabronione, gdyż stanowi naruszenie praw autorskich (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). Ar_nika-(-@

czwartek, 14 czerwca 2012

Moje zmagania z decoupagem

Raz kozie śmierć! Pomyślałam kilka dni temu i... kupiłam dwa komplety serwetek z myślą o dekoracji kilku drobiazgów w moje kuchni, które aż się o to proszą :-)

Już od jakiegoś czasu przeglądałam najróżniejsze tutoriale dotyczące decoupage'u... Z jednych mogłoby wynikać, że to banalnie proste, inne natomiast nie napawały takim optymizmem... Żeby sprawdzić, jak to naprawdę jest z tym decoupagem, postanowiłam potrenować. Najpierw "na sucho", ochraniając w ten sposób moje kuchenne puszki i skrzyneczki przed bezpowrotną destrukcją ;-)

Za królika doświadczalnego posłużył mi... plastikowy kubeczek po serku. Najpierw pomalowany kilka razy farbą, potem oklejony fragmentami serwetki, nieco podmalowany akwarelami (zaraz wyjaśnię, dlaczego...) i na koniec potraktowany lakierem akrylowym - jak dotąd drugi raz i schnie :-).
Pierwszy mój błąd pojawił się już podczas malowania: farba była za gęsta, wskutek czego pędzel zostawiał na malowanej powierzchni tak wyraźne bruzdy, że gdyby farba była brązowa, pojemniczek mógłby z powodzeniem udawać drewniany, z nieheblowanych desek - i to bez żadnych dodatkowych zabiegów ;-)

Motywy z serwetki - na pierwszy ogień poszła różana - zamierzałam (bardzo ambitnie!) powycinać, ale szybko okazało się, że to mało realne - nie przy tak małych elementach i nie przy mojej cierpliwości! Wydzieranie poszło już dużo lepiej :-).
 
Pojawił się jednak kolejny problem: oddzielenie jednej, najcieńszej warstwy papieru z różyczek wielkości od jednego do kilku centymetrów... Następnym razem najpierw rozdzielę całą serwetkę, a dopiero potem będę wydzierać motywy - zaoszczędzę sobie mnóstwo czasu i nerwów ;-).

Motywy naklejałam (za radą jednej z koleżanek) rozcieńczonym wikolem. I tu zaczęła się masakra! Na palach jednej ręki mogę policzyć te elementy, które się nie pomarszczyły podczas klejenia! Na dodatek wikol w kilku miejscach rozmazał wiśniowy kolor różyczek na białą farbę tła - stąd pomysł na podmalowanie akwarelami. Jak już ma być różowo, to po całości. Kolejna rada na przyszłość: jeszcze raz przejrzeć dokładnie tutoriale i nauczyć się cieniowania ;-)

Czy jest coś na pocieszenie? Jak najbardziej: lakierowanie (na szczęście :-) ) wyrównuje braki zarówno w fakturze, jak i kolorystyce wiaderka. Czyli jest szansa, że coś z tego będzie :-) Aha, na styku górnej białej i dolnej różowej części planuję dla ozdoby przykleić cieniutką białą koroneczkę...

I na koniec prośba: będę bardzo wdzięczna za Wasze uwagi i sugestie - szczególnie jeśli macie nieco większe (albo w ogóle jakiekolwiek ;-) ) doświadczenie w tej dziedzinie... Bardzo chętnie skorzystam z życzliwych rad. Hmmm... Moje kochanie niezmiernie by się zdziwiło, czytając poprzednie zdanie, bo czego jak czego, ale dobrych rad nie tolerowałam odtąd od nikogo. Cóż, człowiek się zmienia ;-) 

2 komentarze:

  1. Uważam, że deku wyszło Ci rewelacyjnie.
    Dziękuję za przemiły komentarz :)
    Postanowiłam zaobserwować Twój blog, bo są na nim Ciekawe rzeczy.

    Ps. Ja zaczynam z deku i niebawem pochwalę się pierwszymi kolczykami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pocieszenie :-) Ja nie do końca jestem zadowolona, ale powtarzam sobie, że nie od razu Rzym zbudowano i szykuję się do kolejnego decoupage'u... Już chodzi mi po głowie kilka wisiorów i pojemniczków.
      PS. Serdecznie witam w gronie obserwatorów :-)

      Usuń

Dziękuję za Wasze komentarze :-)