...ale mój starszy syn jest wykonawcą prezentowanego rękodzieła - maskotki szytej podczas zajęć technicznych w gimnazjum, zgodnie z obowiązującym programem tego przedmiotu, który tak na marginesie bardzo mi się podoba - przynajmniej chłopcy (oraz oczywiście dziewczynki) będą potrafili zacerować rozdarte spodnie i przyszyć guzik do koszuli ;-)
Mój wkład ograniczył się jedynie do:
- pomocy w narysowaniu formy pod wykrój (dzięki czemu miś - jako jeden z nielicznych w klasie - jest prawdziwą maskotką, a nie lalką voodoo...)
- pokazania, na czym polega haft łańcuszkowy, którym wyszyta jest buźka maskotki (z krzyżykowym swego czasu sobie radził, więc tym razem też nie było problemów)
- znalezienia tkaniny (chciałam, aby miś był "misiowaty", więc wybrałam gruby plusz, ale nie pomyślałam o stronie praktycznej, czyli trudności w jego zszywaniu - na szczęście moje dziecko jest baaaardzo cierpliwe...)
świetny Miś- gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńMiś super! Oglądałam z moją Marcelką i wyciągała do niego rączki :-)
OdpowiedzUsuńPozdrówka!
Mój potomek kazał przekazać, że się cieszy, że ktoś uznał jego dzieło ;-)
UsuńZapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Jest mi bardzo miło, że postanowiłaś obdarować mój blog, pomimo moich dość nieregularnych ostatnimi czasy odwiedzin... Pozdrawiam serdecznie!
UsuńDobrze, że chłopcy teraz robią takie rzeczy. W mojej szkole chłopaki grali w piłkę a my szyłyśmy i nie ważne było to, że ja lepiej grałam w piłkę niż szyłam i się buntowałam. Nie wiem jak było by teraz dalej nie lubię szyć może własnie dlatego. W każdym razie miś jest przeuroczy a przecież misia nie szyje się często. Może tylko raz z wżyciu albo wcale.
OdpowiedzUsuńJestem na prawdę pod wrażeniem.Naprawdę bardzo pięknie się spisał Twój Potomek:)))Gratuluję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń