Albo chociaż wykończona szydełkową koronką - i to już jest bardziej realne, bo do większych robótek jakoś ciężko mi się zebrać. Ale teraz mam dobry powód do uwolnienia wyobraźni, bowiem zakończył się pierwszy (ten najbrudniejszy i najbardziej uciążliwy) etap remontu mojego małego królestwa, czyli kuchni - nie żebym przepadała za gotowaniem, ale odkąd oddałam pokój synom urzęduję głownie przy kuchennym stole.
Mam
już więc za sobą wymianę okna i parapetu (który na zdjęciu stanowi tło
dla moich aniołkowych wariacji).
Teraz czeka mnie przebudowa ciągu
kuchennego, a dokładniej przeniesienie części szafek pod okno (co dotąd
ze względu na wysokość umieszczenia parapetu było niemożliwe).
A w końcu
budowa sypialnej antresoli, pod którą znajdzie się miejsce na mój kącik
do pracy - z komputerem, maszyną do szycia i wszystkimi niezbędnymi
akcesoriami :-).
Wszystko powoli... Ale mam nadzieję, że po tej całej rewolucji moja mała biało-zielona dziupla
nabierze w końcu charakteru :-)
A pierwszym elementem wystroju, który
zdecydował o jej przyszłym charakterze był żyrandol udający starą lampę
naftową, z podwójnym szkłem i okuciami w kolorze brązu...
Oraz moje zbieractwo ;-)
Ale o tym kiedy indziej...