Nie pamiętam dokładnie, jak dawno temu zrobiłam ten wisiorek. Na pewno nie miałam jeszcze wtedy własnej rodziny, czyli baaardzo dawno. I tak mi przypasował, że (z niewielkimi przerwami) wciąż go noszę!
Powstał spontanicznie z tego, co akurat było pod ręką, czyli z połączenia dwóch rodzajów skóry: czarnej licowej, dającej się miękko układać oraz grubego i sztywnego zamszu w rudobrązowym odcieniu. Do tego kawałek brązowego rzemyka i metalowe kółeczko do zawieszania.
W latach... hmm... że tak powiem młodzieńczych, służył mi jako medalion do chowania zdjęć wakacyjnych miłości, czy innych niewielkich pamiątek. Potem przez pewien okres leżał zapomniany w pudełku na strychu (na licówce czas odcisnął swoje piętno w postaci kilku śladów mysich zębów).
Aż kilka lat temu znów się z nim przeprosiłam i odtąd dość często go zakładam ;-)
Aż kilka lat temu znów się z nim przeprosiłam i odtąd dość często go zakładam ;-)
Wisior bardzo mi się podoba ,ale inne Twoje prace są równie interesujące! Pozdrawiam i życzę powodzenia w losowaniu, nie tylko u mnie!
OdpowiedzUsuńMiło mi powitać kolejną obserwatorkę! Wkrótce zamieszczę kolejne skórzane drobiazgi, więc zapraszam :-)
Usuńcudny ten skórzany wisior ... pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńWisior jest genialny !!!
OdpowiedzUsuńJak ty go zrobiłaś, czarna magia :)
Najzwyczajniej w świecie: uszyłam :-)
Usuń