Na dnie szuflady wyszperałam ostatnio kogucika zainspirowanego - jakże by mogło być inaczej - "Haftowanymi gałganami" Krystyny Sienkiewicz.
Były to początki mojej przygody z haftem (czasy szkoły podstawowej...), więc bardzo Was proszę o wyrozumiałość, jeśli chodzi o technikę, szaloną kolorystykę (!) jak i estetykę wykonania...
Stanowił mieszaninę chyba wszystkich znanych mi wtedy technik hafciarskich i posiadanych rodzajów tworzywa - od muliny, poprzez kordonek, na bawełnianych i jedwabnych niciach kończąc ;-)
W założeniu miał pełnić rolę kuchennej makatki, ale okazało się, że moja mama nie bardzo gustuje w tego typu sielskich klimatach, więc w końcu do mnie wrócił...
Szkic kogucika zrobiłam sama, a potem ganiłam się w myślach za ilość piór w ogonie, które trzeba było jakoś wypełnić - w jednym miejscu wstawiłam nawet kawałek ozdobnego sznurka ;-)
-(-@
Talentna jesteś, jak na szkołę podstawową, to całkiem spore umiejętności miałaś, super kogut, nie ma się co krygować! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń