A że miniaturki mają swój urok... więc z resztek cieniowanej włóczki w przepięknym niebieskim kolorze wydziergałam delikatny kwiatuszek - sposobem może nieco dziwnym, ale w tym momencie jedynym jaki wydawał się być słusznym: nie wiedziałam bowiem na ile wystarczy mi nitki, więc zaczęłam od wydziergania największych, zewnętrznych płatków, potem dodałam mniejsze, a na koniec w samym środku wyszydełkowałam "gniazdo" na oprawienie perłowego koralika. Trzyma się dzięki niemu idealnie. A ja mam nową wiosenną broszkę :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
-(-@
Śliczna broszka, teraz to wiosna musi przyjść:)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba praca wykonywana przez Ciebie na tych szydełkach ! Ślicznie !
OdpowiedzUsuńHi jestem Kasia ,
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemnie czyta się twoje wpisy, zapewne odwiedze twojego bloga także nie raz, a teraz pozdrawiam również proponuje odwiedzić moją strone www