Moich plastyczno-teczniczo-artystycznych zaległości z pracy sporo się jednak nazbierało, więc chyba zacznę właśnie od nich... Na początek jesienne dekoracje, jakie pojawiły się w naszej sali - z góry przepraszam za jakość zdjęć, bo jesienna pogoda absolutnie nie sprzyja fotografowaniu, zwłaszcza w słabo oświetlonych wnętrzach, i to przy pomocy ledwie zipiącego telefonu :-( Kolorystyka też niestety mało rzeczywista...
Na początek nasza ściana płacząca rzęsistym, jesiennym deszczem. Jedną chmurkę znalazłam gdzieś gotową, reszta powstała z tego, co było pod ręką, czyli kolorowego papieru oraz białych odpadków od jakichś samoprzylepnych dekoracji, potraktowanych granatowym markerem. Dzieciom najbardziej spodobała się ta maleńka chmurka w kształcie króliczka widoczna w lewym górnym rogu - efekt całkowicie przypadkowy ;-)
Na początek nasza ściana płacząca rzęsistym, jesiennym deszczem. Jedną chmurkę znalazłam gdzieś gotową, reszta powstała z tego, co było pod ręką, czyli kolorowego papieru oraz białych odpadków od jakichś samoprzylepnych dekoracji, potraktowanych granatowym markerem. Dzieciom najbardziej spodobała się ta maleńka chmurka w kształcie króliczka widoczna w lewym górnym rogu - efekt całkowicie przypadkowy ;-)
Opowiem Wam jeszcze jak to z żołędziami było :-) Najpierw powstał ten u góry - w którym z racji pokaźnych rzęs i różowej parasolki moi przedszkolacy od razu dostrzegli dziewczynkę i zażyczyli sobie, aby drugi żołądź bez żadnych wątpliwości był chłopcem - dostał więc krzaczaste brwi oraz czapeczkę z daszkiem i tym samym został zaakceptowany przez wymagające przedszkolne jury ;-)
-(-@
Za nami jest również tydzień zdrowego odżywiania, kiedy to zbierałam gazetki reklamowe z całego domu i wycinałam z nich produkty spożywcze, aby stworzyć taką oto piramidę żywieniową:
Przy okazji tygodnia zdrowego odżywiania oraz tygodnia bezpieczeństwa powstała też kolejna porcja kolorowanek, ale tradycyjnie znajdą się w oddzielnym poście.
-(-@
A na zakończenie mała refleksja... Wiem, że ostatnio bardzo zaniedbałam bloga. Do pracy częściej zdarza mi się jeździć samochodem niż pociągiem, więc tym samym czasu na robótki oraz czytanie książek mam niestety mniej :-(
W domu również o niego coraz trudniej, tym bardziej, że przywożenie sterty pracy z przedszkola zaczęło wchodzić mi w nawyk - baaardzo uciążliwy, więc muszę znaleźć jakiś sposób, aby się od niego uwolnić... Postanowiłam więc, że - na początek - jak lew (a właściwie lwica...) bronić będę chociaż wolnych weekendów! W końcu nie samą pracą człowiek żyje, prawda?
W domu również o niego coraz trudniej, tym bardziej, że przywożenie sterty pracy z przedszkola zaczęło wchodzić mi w nawyk - baaardzo uciążliwy, więc muszę znaleźć jakiś sposób, aby się od niego uwolnić... Postanowiłam więc, że - na początek - jak lew (a właściwie lwica...) bronić będę chociaż wolnych weekendów! W końcu nie samą pracą człowiek żyje, prawda?
W pociągu powstało jednak kilka drobiazgów, np. jabłkowe i wisienkowe kolczyki. Możecie zobaczyć je również na blogu KTM,
gdzie stanowią jedną z interpretacji jesiennego wyzwania
kolorystycznego, które potrwa do 5 listopada. Zapraszam serdecznie :-)
Pozostało mi jeszcze trochę zaległości zabawowo-wymiankowych, ale dla zachowania jako takiego porządku na blogu, zamieszczę je w oddzielnych postach. Przecież weekend dopiero się zaczyna :-)
Wszystkim zaglądającym życzę miłego, twórczego wypoczynku!
-(-@
Tak jest, nie samą pracą żyje człowiek! Wolne weekendy - brzmi miło...:) Zawsze mam coś do zrobienia w weekendy - a to konspekt, prezentację, coś na gazetkę itp. Zrobię chyba tak, jak Ty - postanowię to ograniczyć, przecież to ode mnie zależy, co zrobię ze swoim WOLNYM czasem. Jakiś miły spacerek, wypad, kino. Brakuje mi tego, a nawet jak to mam, to i tak myślę o tym, co trzeba zrobić...
OdpowiedzUsuńDeszczyk jest piękny! Bardzo mi się podoba klimat tej kompozycji! :) Kolczyki też!!!!
Uściski!
No właśnie... U mnie ostatnio nawet spacer bywał połączony ze zbieraniem liści, żołędzi itp. skarbów potrzebnych na zajęcia w przedszkolu ;-) Ale czasami trzeba się w końcu oderwać od pracy i zrobić coś wyłącznie dla własnej przyjemności! Bez najmniejszych wyrzutów sumienia!
UsuńA jeśli chodzi o deszczyk... Oj, gdybyś wiedziała, ile czasu powstawał - zarówno w mojej głowie, jak i na ścianie... Ale z efektu też jestem zadowolona :-)
Buziaki :-)
te kolczyki są rewelacyjne :) świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Pozdrawiam cieplutko
UsuńBardzo ładne jesienne ozdoby,a fajne jest w nic to,że sa takie wesołe i nawet ten deszczyk nie odstrasza;)
OdpowiedzUsuńPiekne kolczyki.Mnie jakoś nie wychodzą takie równe kuleczki,cośmuszę robić nie tak;)
Pozdrawiam i życzę więcej czasu na przyjemności;)
Serdecznie dziękuję :-) Ja pierwsze kuleczki robiłam według tutorialu znalezionego gdzieś w sieci, ale w zależności od rozmiaru koralika, grubości kordonka i szydełka prawie za każdym razem musiałam modyfikować liczbę półsłupków w rzędach. Mój obecny przepis na równe kuleczki wymaga mocnych nerwów: nawet do grubszego kordonka używam bowiem szydełka 0,5 i dość ciasno przerabiam. Aha, i lepiej gdy "miseczka" na koralik wyjdzie nieco szersza niż on sam (przy zmniejszaniu liczby oczek i tak ładnie go obejmie...), niż gdyby trzeba ją było przy zakładaniu rozciągać, bo wtedy traci swój fason.
UsuńŻyczę powodzenia w szydełkowaniu :-)