Nadrabianie wakacyjnych zaległości zacznę właśnie od... ślimaków! Pierwszy został wyrzeźbiony przez matkę naturę (a ściśle mówiąc płynącą wodę niemieckiej Łaby) - prawda, że jest niesamowity!? Takie pamiątki z wakacji - samodzielnie znalezione i skomponowane - są dla mnie zawsze najcenniejsze...
Drugi wypatrzony na piaszczystym brzegu tejże rzeki w - jeszcze chłodny - poranek:
Oprócz ślimaków leżały tam jeszcze wylinki krabów - żywego niestety nie udało mi się upolować ani oczami, ani tym bardziej aparatem...
Kolejny ślimak - w odblaskowym kolorze - napotkany na szlaku przyrodniczym wzdłuż Łaby:
... i jeszcze jeden - już nieco bardziej stonowany kolorystycznie, przycupnął pomiędzy kamykami...
Nie może zabraknąć także winniczków, których podczas wakacyjnego wyjazdu też sporo spotkałam:
Przy okazji zauważyłam, że obserwacja ślimaków działa bardzo kojąco ;-)
A tego ceramicznego ślimaczka, wypatrzyłam na betonowym słupku jednej z furteczek...
I ostatnie, pieczołowicie wyklejane wałeczkami plasteliny przez moich przedszkolaków - zaraz po powrocie do pourlopowej rzeczywistości:
Szkoda tylko, że przy takich upałach plastelina bardzo szybko zaczęła się rozpływać i zostawiać brzydkie tłuste plamy...
-(-@
Cudne Slimaki zwłaszcza te dwa ostatnie. Zapraszam na candy
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :-))
Usuńja z kolei często przywożę ze sobą z podróży... kamienie :D
OdpowiedzUsuńA ja i kamienie i drewno ;-) A zimą z Tatr po przejściu halnego - jeszcze torbę postrącanych świerkowych szyszek ;-) Pozdrawiam!
UsuńFajny ślimakowy post;)
OdpowiedzUsuńMnie oczywiście najbardziej podoba się ten pierwszy;)
Miłej niedzieli Ci życzę
Dziękuję! Tobie również życzę przyjemnego wypoczynku :-)
UsuńPozdrawiam!