Dlaczego taki tytuł? Zaraz Wam wyjaśnię... Ale z góry uprzedzam, że jestem dziś bardzo zła, żeby nie powiedzieć wściekła, wskutek czego tyle morderczych myśli krąży mi po głowie, że mogę mieć trudności z trzymaniem się tematu. Upraszam więc o cierpliwość ;-) a w pewnych momentach również czytanie pomiędzy wierszami, bowiem ze względów cenzuralnych niektóre słowa, jakie cisną mi się na język, zostawiłam wyłącznie dla siebie...
Pewna moja znajoma, absolwentka Uniwersytetu Ludowego Rzemiosła Artystycznego
w zakresie ceramiki, przytoczyła mi kiedyś słowa jednej ze swoich
nauczycielek, która stwierdziła, że "jeśli ktoś potrafi coś odtworzyć,
potrafi też tworzyć" - tylko musi się na to odważyć. I według mnie właśnie o to w życiu chodzi, aby tworzyć coś swojego, zostawić po sobie jakiś szczególny, unikalny ślad... A nie zbijać majątek wykorzystując czyjeś pomysły.
Nie jeden raz czytałam żale koleżanek blogerek, że ktoś ukradł ich pomysł i zarabia na tym pieniądze. Szczególnie dotknęła mnie afera dotycząca Bajkopisarki, o jakiej przeczytałam na jej blogu w poście z dnia 05 stycznia 2011 roku, pod tytułem: Szydełkowe kolczyki -> kopia czy "inspiracja". Chodziło o to, że za granicą ktoś sprzedawał biżuterię identyczną z jej projektami, podpisując je własnym nazwiskiem. Nie wiem niestety, jaki był finał tej historii...
Przyznaję, że zarówno biżuteria Bajkopisarki, jak w ogóle jej blog, były dla mnie ogromną inspiracją do założenia własnej stronki i pochwalenia się moimi rękodziełkami... Nigdy jednak nie posunęłabym się do tego, aby czyjeś prace bezczelnie kopiować, publicznie chwalić się nimi, a na dodatek wykorzystywać w celkach zarobkowych. Ani to etyczne, ani - na dłuższą metę - przyjemne (chyba, że ktoś nie posiada odzywającego się co jakiś czas i natrętnie gryzącego go sumienia...), ani też satysfakcjonujące.
Wiem, wiem, gaduła ze mnie straszna (zwłaszcza kiedy się zdenerwuję!!!), ale zaraz dojdę do sedna. Otóż dowiedziałam się, że pewna osoba fotografuje efekty moich przedszkolnych - nazwijmy to umownie - "przedsięwzięć plastyczno-technicznych" (w przeciwieństwie do tego kogoś, nigdy nie określiłabym swoich wytworów mianem sztuki, ale cóż...). Generalnie to już kilkakrotnie zauważyłam, że fotografuje wszystkie prace dzieci, włącznie z - nazwijmy je umownie - "komercyjnymi" zrobionymi przy wykorzystaniu kart pracy, wchodzących w skład przedszkolnych pakietów dydaktycznych.
Sprawa jest o tyle intersująca, że wspomniana osoba mianuje się arteterapeutką (że świeżo upieczoną oczywiście pomija...), jej życiorys aż pęka w szwach od szkoleń, kursów i warsztatów przeróżnej maści w jakich uczestniczyła, a na reklamujących jej usługi stronach internetowych aż kipi od słów: sztuka, pasja, kreatywność itp., itd. Może to ja czegoś nie wiem, nie rozumiem, być może na czymś się nie znam, gdyż nie ukończyłam kursu z zakresu "Personal branding", ale nie wydaje mi się, aby "budowanie osobistej marki na rynku pracy"(tak można przetłumaczyć tytułu wspomnianego szkolenia), polegało na permanentnym wykorzystywaniu w swojej pracy pomysłów innych osób.
Uffff... Musiałam się wygadać! Dziękuję wszystkim którzy przebrnęli razem ze mną przez tego posta. A na koniec mam do Was wielką prośbę: jeżeli na jakichkolwiek zajęciach, warsztatach itp. w których będziecie uczestniczyli - Wy albo Wasze pociechy - zetkniecie się z którymś z moich plastycznych pomysłów - dajcie mi znać... Bo - o ile jestem na bieżąco - prawo autorskie nadal w naszym kraju obowiązuje.
Ja ze swojej strony postaram się zamieszczać zdjęcia moich prac bardziej systematycznie - aby nie było żadnych wątpliwości, w czyjej głowie się zrodziły. (Choć przyznaję, że dziś w pewnym momencie lotem błyskawicy przeleciała mi przez niniejszą głowę myśl, czy w ogóle warto się dalej starać...) To, że zwyczajnie nie potrafię (m.in. z tego względu, że w głębi duszy i serca jestem pedagogiem, a nie ekonomistą) wykorzystywać swoich pomysłów do osiągania łatwego zarobku nie oznacza, że wolno to robić komuś innemu. Moim kosztem...
Sprawa jest o tyle intersująca, że wspomniana osoba mianuje się arteterapeutką (że świeżo upieczoną oczywiście pomija...), jej życiorys aż pęka w szwach od szkoleń, kursów i warsztatów przeróżnej maści w jakich uczestniczyła, a na reklamujących jej usługi stronach internetowych aż kipi od słów: sztuka, pasja, kreatywność itp., itd. Może to ja czegoś nie wiem, nie rozumiem, być może na czymś się nie znam, gdyż nie ukończyłam kursu z zakresu "Personal branding", ale nie wydaje mi się, aby "budowanie osobistej marki na rynku pracy"(tak można przetłumaczyć tytułu wspomnianego szkolenia), polegało na permanentnym wykorzystywaniu w swojej pracy pomysłów innych osób.
!!!
Nie na tym polega KREATYWNOŚĆ! Ani PROFESJONALIZM,
który przez autorów Słownika
Języka Polskiego definiowany jest jako
«czyjeś duże umiejętności i wysoki poziom
wykonywanej pracy».
!!!
Uffff... Musiałam się wygadać! Dziękuję wszystkim którzy przebrnęli razem ze mną przez tego posta. A na koniec mam do Was wielką prośbę: jeżeli na jakichkolwiek zajęciach, warsztatach itp. w których będziecie uczestniczyli - Wy albo Wasze pociechy - zetkniecie się z którymś z moich plastycznych pomysłów - dajcie mi znać... Bo - o ile jestem na bieżąco - prawo autorskie nadal w naszym kraju obowiązuje.
Ja ze swojej strony postaram się zamieszczać zdjęcia moich prac bardziej systematycznie - aby nie było żadnych wątpliwości, w czyjej głowie się zrodziły. (Choć przyznaję, że dziś w pewnym momencie lotem błyskawicy przeleciała mi przez niniejszą głowę myśl, czy w ogóle warto się dalej starać...) To, że zwyczajnie nie potrafię (m.in. z tego względu, że w głębi duszy i serca jestem pedagogiem, a nie ekonomistą) wykorzystywać swoich pomysłów do osiągania łatwego zarobku nie oznacza, że wolno to robić komuś innemu. Moim kosztem...
-(-@
Aby jednak nie kończyć w tak pesymistycznym tonie, przypominam o trwających zapisach na moje candy, w którym do wygrania będzie COŚ naprawdę unikalnego (do słowa "kreatywność" niestety się zraziłam), stworzonego moimi rękami według mojego własnego pomysłu :-) Zapraszam TUTAJ.
Aby jednak nie kończyć w tak pesymistycznym tonie, przypominam o trwających zapisach na moje candy, w którym do wygrania będzie COŚ naprawdę unikalnego (do słowa "kreatywność" niestety się zraziłam), stworzonego moimi rękami według mojego własnego pomysłu :-) Zapraszam TUTAJ.
Kochana...uszy do góry...
OdpowiedzUsuńa pani arteterapeutka coś na bakier z etyką...
nie ma się co denerwowac, na takie postępowanie SZKODA nerwów :)
:*
Bardzo Ci współczuje...nie wiem jakie to uczucie być okradzionym w ten sposób, ale mogę podejrzewać. Wiadomo, że często prace z internetu stają się inspiracją, ale nigdy nie powinny być kopią...Mam nadzieję, że ta sprawa dobrze się skończy.
OdpowiedzUsuńSą ludzie i ludziska, miałaś wątpliwą przyjemność spotkać tę drugą osobę.Fakt jest bardzo wkurzający, ale czy jest na to rada, gdy sumienie tej drugiej osoby śpi?! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOgromnie Wam dziękuję za wsparcie kobiety :-)) Choć wściekłość, rozczarowanie i zwątpienie nadal się mnie trzymają...
OdpowiedzUsuńGorące pozdrowienia dla Was!
Niestety wciąż się tacy ludzie pojawiają. Dobrze, że o tym piszesz, może do takiego kogoś to dotrze, że robi coś nie tak.
OdpowiedzUsuńA może także do innych, stosujących podobne metody... Pozdrawiam serdecznie :-)
UsuńWitaj, niestety branża nauczycielska obfituje w takie osoby:( które wykorzystują kreatywność innych (znam to z trzynastoletniej autopsji) może porozmawiaj z tą osobą - z resztą musi mieć zgodę na robienie zdjęć;) z tego co kojarzę obostrzenia ostatnie jeśli chodzi o przetwarzanie danych osobowych i publikowanie wizerunku danej osoby. Mam nadzieję że ta sytuacja wyjaśni ci się pozytywnie. Pozdrawiam ciepło Sylwia
OdpowiedzUsuńNiestety, wizerunek wizerunkiem (tu prawo jest bardzo przejrzyste), ale pomysły pomysłami - w tym temacie obowiązuje zasada: kto pierwszy opublikuje (pracę, zdjęcie itp.), ten lepszy... Ale mam nadzieję, że obejdzie się bez przysłowiowego "rozlewu krwi" ;-)
UsuńDziękuję za wsparcie :-)