Wracam...
"....powoli, jak żółw ociężale...."
Ale jednak :-))
Nie mogę napisać, że z nowymi siłami, gdyż wciąż się regenerują, ale ból, który nie dawał mi żyć od ubiegłej jesieni jest już pod kontrolą. Pod kontrolą właściwej osoby, czyli pani doktor anestezjolog z Poradni leczenia bólu.
Wiem, że nie da się nadrobić kilku miesięcy nieprzespanych nocy, ale mój organizm mimo wszystko próbował ;-) A gdy po mniej więcej sześciu tygodniach dał za wygraną, zaczęłam wracać do życia. W ramach terapii antydepresyjnej zaczęłam wtedy jeździć z moim kochaniem na ryby...
Nigdy nie myślałam, że nadejdzie czas, gdy zamienię góry na wodę, ale że obecnie o trekingu mogę jedynie pomarzyć (moja kondycja wciąż pozostawia wiele do życzenia...), więc pozostaje mi podziwiać nieco inne widoki - obiecuję wrzucić kilka zdjęć w kolejnym poście.
A dziś pokażę moje ostatnie recyklingowe dziecko
- kolaż wykonany metodą tradycyjną,
tj. wycinanie, komponowanie i przyklejanie.
Potrzebowałam nowej okładki do segregatora na skrapkowe przydasie
(który oryginalnie był albumem do kolekcjonowania kart Ben10).
Chciałam, aby była to praca w stylu "cała ja"
i myślę, że mi się udało :-))
i myślę, że mi się udało :-))
Pozdrawiam serdecznie!
A najgoręcej tych, którzy ze mną zostali :-)
-(-@
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze :-)