Nie będę Was zasypywać wszystkimi cudeńkami, które przywiozłam z Jarmarku w Lublinie... Pokażę jednak to, czego udało mi się nauczyć uczestnicząc w kilku prostych warsztatach.
Pierwszym był warsztat malowania drewnianych ptaszków prowadzony przez sympatyczną panią, pochodzącą - jak się okazało po chwili rozmowy - z okolic mojej ulubionej Babiej ;-)
Nauczyłam się też robić szybkie aniołki z liści (a właściwie osłonek kolb) kukurydzy. To bardzo wdzięczny materiał - o ile zostanie porządnie namoczony. Po wyschnięciu zachowuje nadaną mu formę.
Ostatniego dnia Jarmarku nauczyłam się jeszcze zwijania papierowej wikliny i wyplatania choinek. Moja instruktorka nie prowadziła co prawda tego dnia żadnych warsztatów, jednak podjęta przy stoisku rozmowa przebiegała tak sympatycznie, że otrzymałam kilka wskazówek i krótki instruktaż, za które bardzo dziękuję :-))
I to chyba właśnie ta mała, kilkucentymetrowa choineczka (rozpoczęta przez artystkę, a dokończona przeze mnie), stała się najmilszą zdobyczą, jaką przywiozłam z Lublina...
I to chyba właśnie ta mała, kilkucentymetrowa choineczka (rozpoczęta przez artystkę, a dokończona przeze mnie), stała się najmilszą zdobyczą, jaką przywiozłam z Lublina...
-(-@
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze :-)