Ten miesiąc cały zapowiada się pod znakiem recyklingu ;-) Wyzwanie w KTM, wymianka u Etoile... Dzięki świeżym zapasom energii, jakie przywiozłam z majowego weekendu (a myślę, że także z chęci uratowania gromadzonych po kątach szpargałów przed wyrzuceniem do kosza podczas wiosennych porządków...), pojawiło się u mnie kilka prostych "odpadkowych" drobiazgów - które na dodatek chyba nieźle się komponują z innymi, czasem mocno już wiekowymi ;-)
Zaczynając od góry: prosta, regulowana bransoletka z woskowanego sznurka, do której doczepiłam małego pudelka ozdobionego masą perłową. Wykorzystałam tu pojedynczy kolczyk, znaleziony gdzieś na chodniku przez mojego syna, który sroczy talent do wypatrywania wszystkiego, co się świeci odziedziczył po jednej z babć :-)) Czarna bransoletka o rockowym charakterze to połączenie pasków skóry oraz metalowych oczek od starych pantofelków mojej mamy ;-). Zrobiłam ją gdzieś na przełomie podstawówki i liceum (czyli dawno, dawno temu...). Chyba nadal nieźle się prezentuje i nikomu nie dam sobie wmówić, że w moim wieku nosić jej już nie wypada (ps. to samo dotyczy glanów ;-) )...
Jasnobeżowa plecionka to tymczasem próbka moich sił w dziedzinie makramy (tutorial, z którego korzystałam dostępny jest TUTAJ). Zamiast regulowanego sznurka wykorzystałam jednak mocną czarną gumkę o okrągłym przekroju. Podwójny pleciony rzemyk poniżej był kiedyś gorsetowym wiązaniem przy jeansowej spódnicy, a warkocz z grubej skóry w kolorze karmelowym to pozostałości z... fartucha spawalniczego mojego taty. On sam uszył sobie z niego swego czasu pokaźną torbę na ramię (na ryby, grzyby, narzędzia itp. - w zależności od potrzeby chwili), a ja zagospodarowałam resztki, z których powstała m.in. ta bransoletka.
Na samym dole widoczna jest bransoletka, do wykonania której użyłam kolejnego zestawu guzików - a właściwie kołeczków - z moich zapasów; wybrałam te w kolorach kawy, szafiru oraz śliwki. W charakterze stojaka na biżuterię zatrudniłam natomiast wysoki i odpowiednio wąski słoiczek wypełniony dobraną kolorystycznie szyfonową apaszką...
Zaczynając od góry: prosta, regulowana bransoletka z woskowanego sznurka, do której doczepiłam małego pudelka ozdobionego masą perłową. Wykorzystałam tu pojedynczy kolczyk, znaleziony gdzieś na chodniku przez mojego syna, który sroczy talent do wypatrywania wszystkiego, co się świeci odziedziczył po jednej z babć :-)) Czarna bransoletka o rockowym charakterze to połączenie pasków skóry oraz metalowych oczek od starych pantofelków mojej mamy ;-). Zrobiłam ją gdzieś na przełomie podstawówki i liceum (czyli dawno, dawno temu...). Chyba nadal nieźle się prezentuje i nikomu nie dam sobie wmówić, że w moim wieku nosić jej już nie wypada (ps. to samo dotyczy glanów ;-) )...
Jasnobeżowa plecionka to tymczasem próbka moich sił w dziedzinie makramy (tutorial, z którego korzystałam dostępny jest TUTAJ). Zamiast regulowanego sznurka wykorzystałam jednak mocną czarną gumkę o okrągłym przekroju. Podwójny pleciony rzemyk poniżej był kiedyś gorsetowym wiązaniem przy jeansowej spódnicy, a warkocz z grubej skóry w kolorze karmelowym to pozostałości z... fartucha spawalniczego mojego taty. On sam uszył sobie z niego swego czasu pokaźną torbę na ramię (na ryby, grzyby, narzędzia itp. - w zależności od potrzeby chwili), a ja zagospodarowałam resztki, z których powstała m.in. ta bransoletka.
Na samym dole widoczna jest bransoletka, do wykonania której użyłam kolejnego zestawu guzików - a właściwie kołeczków - z moich zapasów; wybrałam te w kolorach kawy, szafiru oraz śliwki. W charakterze stojaka na biżuterię zatrudniłam natomiast wysoki i odpowiednio wąski słoiczek wypełniony dobraną kolorystycznie szyfonową apaszką...
-(-@
Teraz z trochę innej beczki: chyba zaczął się sezon na wyróżnienia, bo właśnie otrzymałam zaproszenie po następne - znów hurtowo - od Magdy Z. z "domowego kącika" - szczegóły TUTAJ. Serdecznie dziękuję :-))
W pakiecie z wyróżnieniami otrzymałam następującą
listę pytań, na które od razu odpowiadam:
- Ulubiona biżuteria? - czyste srebro w ciekawym, niezbyt nowoczesnym, wykonaniu...
- Jakie kwiaty lubisz najbardziej? - o tej porze roku chyba fiołki i konwalie...
- Gdybyś mogła wybrać miejsce, w którym chciałabyś zamieszkać, gdzie by to było? - myślę, ze na Orawie - oczywiście przez wzgląd na Babią Górę, która pięknie nad nią góruje ;-)
- Co Cię inspiruje?? - przyroda... piękne przedmioty... ciekawi ludzie... po prostu życie...
- Dlaczego zajęłaś się rękodziełem?? - prawdę mówiąc nie pamiętam, gdyż byłam wtedy na etapie podstawówki... ale na pewno sporo było w tym ręki pani Krystyny Sienkiewicz i pewnej jej książki ;-)
- Twoje wymarzone wakacje? - włóczenie się z plecakiem po górach, bez limitu urlopu :-))
- Ulubiony drink? - nie przepadam za alkoholem, więc chyba nie ma takiego...
- Twoja zaleta? - dociekliwość... zaangażowanie...
- Twoja wada? - nadgorliwość ?! oraz słomiany zapał, gdy to co robię, nie daje mi od razu takiej satysfakcji, jakiej oczekiwałam...
- Co lubisz tworzyć najbardziej? - hmmm... myślę, że właśnie coś z niczego...
- Ulubiona książka? - jest ich spora lista, np. w moim bloggerowym profilu ;-)
A teraz wybaczcie, ale ze względów czasowych nie jestem w stanie przygotować listy kolejnych nominacji. Po wyróżnienia zapraszam więc wszystkich, którzy do mnie zaglądają, a sami także blogują, komentują i... mają ochotę się poczęstować :-)
-(-@
Teraz kolejna dawka radości: na minione niedzielne popołudnie
"wyskoczyła" mi z zaledwie kilkudniowym wyprzedzeniem organizacja komunii, a
mówiąc dokładniej zabaw i zajęć plastycznych dla dzieci w czasie imprezy
pierwszokomunijnej w pobliskiej miejscowości... Ponieważ chciałam być
przygotowana na każde warunki pogodowe, lokalowe i "humorkowe"
dzieciaków, więc jeszcze na pół godziny przed wyjazdem dorzucałam do
mojej "magicznej torby" - jak to określiła jedna z dziewczynek -
wszystko, co ewentualnie mogłoby się przydać ;-))
I chyba się udało, bo młodsza siostrzyczka głównego bohatera uroczystości dopytywała się, czy na jej komunii też będę ;-)) Absolutnym hitem stało się proste origami - np. miniaturowe gwiazdki, torebeczki, domki itp. Część pomysłów zaczerpnęłam ze studenckich notatek (w tym mini-kursu pedagogiki zabawy), część z gazetki, a część podpatrzyłam w necie, do czego dobrowolnie się przyznaję i za co bardzo dziękuję :-)) Szkoda, że nie mam zdjęć, ale nie bardzo wypadało robić...
I chyba się udało, bo młodsza siostrzyczka głównego bohatera uroczystości dopytywała się, czy na jej komunii też będę ;-)) Absolutnym hitem stało się proste origami - np. miniaturowe gwiazdki, torebeczki, domki itp. Część pomysłów zaczerpnęłam ze studenckich notatek (w tym mini-kursu pedagogiki zabawy), część z gazetki, a część podpatrzyłam w necie, do czego dobrowolnie się przyznaję i za co bardzo dziękuję :-)) Szkoda, że nie mam zdjęć, ale nie bardzo wypadało robić...
-(-@
Na zakończenie trochę żalu... Miałam wielką
ochotę wziąć udział w sobotniej akcji szycia jasiów, o której
dowiedziałam się z bloga Diany, ale niestety, nie zawsze człowiek jest (jedynym!) panem swojego czasu... Ostatnio, za sprawą zawirowań zawodowych, brakuje mi go nawet dla rodziny, która - co było do przewidzenia - zaczęła w końcu
upominać się o swoje prawa!
Tym razem pałeczkę przejęli moi synowie, którzy przygotowali mi na sobotę
taaaaaką listę zakupów, że
nie dałam rady się wymigać :-( Po ich garderobie chyba najlepiej widać upływ
czasu - po prostu rosną i gdy tylko przyszły pierwsze upały okazało
się, że najzwyczajniej w świecie "nie mają co na siebie włożyć"... I to dosłownie - począwszy od kwestii butów, a kończąc na czapkach z daszkiem ;-)
-(-@
Ale się dziś rozpisałam... Chyba wystarczy, bo jutro czeka mnie ważny dzień (ale o tym na razie cicho szaaa...) i powinnam być wyspana :-))
No, no Ar_nika w glanach, ale bardzo lubię ludzi, którzy trzymają się wiernie pewnym kwestiom, na których im zależy. Z bransoletek ta rockowa najbardziej mi się podoba. Ma dużo charakteru a jeśli chodzi o zabawianie dzieci podczas komunii to pierwszy raz słyszę, ale to świetny pomysł.
OdpowiedzUsuńbardzo ładne, ciekawy pomysł z wykorzystaniem kolczyka, ja je często przerabiam na wisiorki
OdpowiedzUsuńTak sobie dzisiaj błądzę po zakamarkach Twojego bloga... nie zawsze jest czas na spokojne poczytanie wszystkich postów :)) Co mnie tutaj zaciekawiło, to że wspomniałaś o pewnej książce Krystyny Sienkiewicz - masz pewnie na myśli "Haftowane gałgany"? Dla mnie ta książka, wydana w czasach głębokiego kryzysu, ze zdjęciami fatalnej jakości, też stała się dawno temu inspiracją i natchnieniem do tworzenia czegoś z niczego... czasem podejrzewam, że crazy patchwork jest wynalazkiem Krysi Sienkiewicz :)))
OdpowiedzUsuńA pomysł z tym komunijnym zabawianiem dzieci - genialny!
Z tym crazy patchworkiem to całkiem niezła hipoteza... Moim "haftowanym gałganom" od częstego zaglądania odpadła okładka ;-) Uwielbiam zarówno hafty, jak i szkice autorki. Jest tam np.: rysunek zatytułowany "gołąbki" , który jako nastolatka próbowałam przerysować w większej skali, aby przerobić go na haft - ale nie starczyło mi cierpliwości...
UsuńPS. Miło Cię znów gościć w moje bajce :-)Cieszę się, że postanowiłaś wrócić do blogowego świata. Pozdrawiam serdecznie!