Rękodzieło od dziecka było moją pasją. Haftowanie, szydełkowanie, makrama, aplikacje, masa solna, wycinanki (o scrapbookingu nikt jeszcze wtedy nie słyszał), trochę szycie, a przede wszystkim wykonywanie przeróżnych domowych dekoracji.
Zwykle miałam jednak pewien kłopot: słomiany zapał, który usilnie przeszkadzał mi doprowadzać do końca robótki wymagające większego nakładu czasu i cierpliwości... Na szczęście wydaje mi się, że ten problem mam już za sobą, bo szydełkowe anioły trzymają mnie już od kilku lat...
Na tym blogu znajdą się zarówno moje aktualnie powstające rękodzieła, jak również te sprzed kilkunastu, czy nawet dwudziestu kilku lat, nie zawsze dopracowane, częściowo zapomniane, mieszkające w pudłach na strychu...
Jedną z pierwszych moich robótek, z czasów szkoły podstawowej, była owalna poducha z aplikacją psiej pary, wykonana według wzoru zamieszczonego chyba w przyjaciółce. Była jeszcze druga - kocia wersja, ale wybrałam tę. Podejrzewam, że gdybym dobrze poszperała, to pewnie jeszcze bym ją znalazła w jakiejś teczce ;-). Teraz byłoby łatwiej - mając do dyspozycji powiększające ksero, ale wtedy trzeba było samodzielnie przerysować wzór w większym formacie. Wyszło chyba nie najgorzej...
Przy szyciu maszynowym trochę pomagała mi wtedy mama, reszta to już moje dzieło. Trochę krzywe, trochę niedopracowane, ale od czegoś trzeba było zacząć ;-). Z czasem poducha wymagała pewnych poprawek, m.in. wymiany oczu. Oryginalne były wykonane z białego i czarnego skaju, który nie wytrzymał próby czasu i zwyczajnie popękał. Podobnie czas obszedł się z cekinami na obrożach - z tych dawnych pozostał jeden.
Zwykle miałam jednak pewien kłopot: słomiany zapał, który usilnie przeszkadzał mi doprowadzać do końca robótki wymagające większego nakładu czasu i cierpliwości... Na szczęście wydaje mi się, że ten problem mam już za sobą, bo szydełkowe anioły trzymają mnie już od kilku lat...
Na tym blogu znajdą się zarówno moje aktualnie powstające rękodzieła, jak również te sprzed kilkunastu, czy nawet dwudziestu kilku lat, nie zawsze dopracowane, częściowo zapomniane, mieszkające w pudłach na strychu...
Jedną z pierwszych moich robótek, z czasów szkoły podstawowej, była owalna poducha z aplikacją psiej pary, wykonana według wzoru zamieszczonego chyba w przyjaciółce. Była jeszcze druga - kocia wersja, ale wybrałam tę. Podejrzewam, że gdybym dobrze poszperała, to pewnie jeszcze bym ją znalazła w jakiejś teczce ;-). Teraz byłoby łatwiej - mając do dyspozycji powiększające ksero, ale wtedy trzeba było samodzielnie przerysować wzór w większym formacie. Wyszło chyba nie najgorzej...
Przy szyciu maszynowym trochę pomagała mi wtedy mama, reszta to już moje dzieło. Trochę krzywe, trochę niedopracowane, ale od czegoś trzeba było zacząć ;-). Z czasem poducha wymagała pewnych poprawek, m.in. wymiany oczu. Oryginalne były wykonane z białego i czarnego skaju, który nie wytrzymał próby czasu i zwyczajnie popękał. Podobnie czas obszedł się z cekinami na obrożach - z tych dawnych pozostał jeden.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze :-)