To, że zdecydowanie częściej ostatnio czytam, niż robótkuję, nie znaczy, że zupełnie odpuściłam! Pamiętacie książkę z wzorami na urocze szydełkowe miniaturki, na którą wymieniłam się swego czasu z maikową? Odleżała swoje i w końcu przyszedł na nią czas... Przy okazji wymagała trochę pracy lingwistycznej (jest po niemiecku), ale podstawowe zwroty udało mi się rozszyfrować. Tym samym do kotka od Ani i ośmiorniczki od Iwonki dołączyła moja pierwsza szydełkowa maskotka :-)
Żółwik (robiony na trzy "przysiady" ;-)) zamieszkał oczywiście w ciepłej, nadmorskiej zatoczce - wyczarowanej przez Moni, gdzie powinien czuć się jak w domu...
A na koniec nieco szersza perspektywa mojego robótkowego bałaganiku, czyli pękającej już w szwach winagowej szafeczki, którą upolowałam pod koniec wakacji. Pewnie kilkoro z Was wypatrzy tu coś swojego ;-) Na przykład sznurkowy koszyczek od Jutki wypełniony dopasowanym wielkością słoiczkiem pełni rolę przybornika na długopisy :-) Docelowo ma stanąć na biurku... którego nadal brak :-(
Mój kącik wciąż jeszcze powstaje, ale przynajmniej przestrzeń ponad nim jest już na wykończeniu! Do naszej sypialnej antresoli brakuje jeszcze tylko drabinki i zasłonek. Materiał już czeka, a ja też czekam... na odrobinę samotności, abym mogła rozłożyć maszynę do szycia - na razie bowiem każdą wolna przestrzeń w mieszkaniu zajmuje mój syn walcząc z feryjną pracą domową: ludzkimi postaciami naturalnych rozmiarów!
-(-@
A wracając do tematu czytania... Zaopatrzyłam się ostatnio w pewien drobiazg (w dwóch rozmiarach), który bardzo pomaga w utrzymaniu otwartej książki - zwłaszcza przy mdlejących rękach:
Wygląda dość niepozornie, ale czasami może być wybawieniem. Jedyne co nam pozostaje do zrobienia, to przewracanie kartek... (na zdjęciu poniżej: ostatni tom Trylogii Zdrajcy, który czyta się jednym tchem!)
-(-@