Prawa autorskie

Wszystkie rękodzieła, wzory, opisy, projekty oraz inne zdjęcia zamieszczone w tym blogu, są mojego autorstwa i stanowią moją własność (chyba, że wyraźnie zaznaczę inaczej), w związku z czym ich kopiowanie, publikowanie (w całości lub w części), czy też wykorzystywanie w jakikolwiek inny sposób bez mojej zgody jest zabronione, gdyż stanowi naruszenie praw autorskich (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). Ar_nika-(-@

poniedziałek, 15 lipca 2013

Perełki z second-handu

W sobotę zupełnie niespodziewanie trafiły w moje ręce urocze grafiki, wplecione pomiędzy francuskojęzyczne strony dzieł zebranych Alfreda de Musset. Prawda, że są przepiękne?! A to tylko niektóre spośród nich...


W pierwszym momencie, gdy pobieżnie przeglądałam pożółkłe strony, przyszło mi do głowy, aby wykorzystać je do decoupage'u, (ewentualnie scrapbookingu którego od jakiegoś czasu również pragnę się nauczyć).


Tak było dopóki... nie spojrzałam na stronę tytułową, a dokładniej rok wydania trzymanej w ręku książki: 1906!!! (Oprawa raczej nie jest oryginalna, ale w moich oczach tak wiekowym drukom niczego to nie ujmuje).


Wypatrzyłam trzy kolejne tomy i z obawą w głosie, co też usłyszę, zapytałam o ich cenę. Dziewięć złotych za wszystkie razem! W tym momencie już wiedziałam, że są moje :-)


Kocham stare książki - nawet takie, których nie jestem w stanie przeczytać ;-)

 

Choć kto wie... Może staną się motywacją do nauki tego przepięknego języka, którym z taką swobodą posługuje się moja przyjaciółka ze studenckich czasów?


 Jak dotąd - przy nieocenionej pomocy internetu - udało mi się przetłumaczyć kilka tytułów ;-)


Mój młodszy syn prawie zakrzyczał mnie, że takich zabytkowych książek nie wolno pociąć. I bardzo mu za to dziękuję! Wiem, że rozumie moją pasję do przedmiotów "z duszą". Choć grafiki nadal mnie kuszą, to w końcu zawsze można skorzystać z kserokopii...

-(-@

niedziela, 14 lipca 2013

Migawki z górskich szlaków

Tych 12 cudownych, ale jednocześnie morderczych dni, podczas których pokonaliśmy pieszo około 248 km nie da się opisać słowami... A fotografie górskiego krajobrazu też nie oddadzą uroku wędrówki szlakami Bieszczadów i Beskidu Niskiego... 

Postanowiłam za to pokazać Wam nieco migawek o charakterze przyrodniczym i historycznym. Południowo-wschodnie obrzeża naszego kraju są pod tym względem niesamowitą kopalnią skarbów! 

Obfitują w tyle urokliwych, klimatycznych miejsc, że bardzo chętnie wróciłabym tam na dłużej... Tym bardziej, że gdzieś w połowie wyprawy mój aparat zaczął odmawiać posłuszeństwa i nie wszystko, co chciałam, udało mi się uchwycić :-(

Zapraszam na krótką wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim, 
widzianym moimi oczami. 

 -(-@

Z górskiej roślinności urzekła mnie lilia złotogłów, porastająca bieszczadzkie połoniny...


...kryjący się w lasach czworolist pospolity...


 ...liliowe dzwonki skropione poranną rosą...


 Ale podziwiać można tam naprawdę wszystko, chociażby osty...


 ...w bardzo wielu dekoracyjnych odmianach...


 Kolorytu górskim szlakom dodają ponadto ogromne ślimaki...


....przepięknie połyskujące ważki...


 ...a przede wszystkim wielobarwne motyle.... 

 
...te z gatunku poniżej okazały się tak towarzyskie, że każdy z naszej czwórki ma z nimi zdjęcie - siadały na rękach, nogach, plecach, a nawet na okularach :-)


 ...niektóre były wręcz ogromne!




 ...inne malutkie i niepozorne, ale równie urocze...



 ... a ten przepiękny obrazek uchwyciło moje kochanie...

 
 
W rezerwacie Zwiezło, obejmującym obszar powstałych w wyniku obsunięcia się górskiego zbocza Jeziorek Duszatyńskich, spotkaliśmy kopiącą sobie norkę salamandrę...


 ...oraz płazi żłobek pełen niespełna centymetrowych żabek...


 W okolicach Komańczy udało mi się natomiast sfotografować kumaki...



...wraz z ukrytym jeszcze w jajeczkach skrzeku przychówkiem ;-)


A tutaj maleńki zaskroniec - na dłoni mojego starszego syna.


 ...ogromna ropucha, która za nic nie chciała nam zejść ze szlaku ;-)


...i wygrzewająca się w promieniach słońca jaszczurka zwinka...


 Ten skrzydlaty strażnik górskiego szlaku to na moje oko czapla siwa...


 ...a tutaj już nieco bardziej swojski widok - bocianów po drodze również nie brakowało :-)


...piątka takich ptasich maleństw - odbywających chyba jedną z pierwszych lekcji latania - obsiadła mojego syna w drodze do Rymanowa Zdroju...



  ...w okolicach przełęczy Żebrak spotkaliśmy ogromne stado żubrów - niestety było to już prawie o zmroku i nie udało nam się zrobić wyraźnych zdjęć :-(


 ...w zamian pokażę więc - myślę, że równie ciekawe żuczki - w końcu też zaczynają się na "ż" ;-)


...oraz żeremia bobrów, wypatrzone na rozlewiskach niedaleko Smereku.


 Góry to także cudowne wschody słońca oświetlającego gęste mgły unoszące się ponad dolinami...


...i równie piękne zachody - ten obserwowaliśmy na łąkach powyżej Komańczy...
 
 ...kryjące się  przy szlakach urocze kapliczki...

 

...poniższa poświęcona świętemu Hubertowi kryje w sobie płaskorzeźbę z ogromnym jeleniem...

 
 
...a kolejna prawie wtopiła się w otoczenie skryta w cieniu brzóz...


 ...przepiękne cmentarze...


 - ten akurat pamięta czasy pierwszej wojny światowej...


...maleńkie kościółki i pustelnie - takie jak ta, mieszcząca się na zboczu niedaleko Dukli...


...wiekowe cerkwie...


 ...lub jedynie pozostałości po nich...


 ...stanowiące chwile wytchnienia i zadumy podczas całodniowej wędrówki...


...pamiątkowe tablice - a na wielu z nich słowa Papieża Jana Pawła II, który też kiedyś wędrował tymi ścieżkami...

 
...stopniowo pochłaniane przez  roślinność linie kolejek wąskotorowych...


...a dla kontrastu tętniące życiem uzdrowiska...


 ...na szczęście nie od samego rana ;-)



 -(-@

Nie byłabym sobą, gdybym wędrując po górskich szlakach nie wypatrywała miejsc emanujących specyficznym klimatem... Bacówka pod Bartnem na pierwszy rzut oka wymaga co prawda trochę pracy - a może przede wszystkim serca - ze strony właściciela...


...ale jej wnętrze ozdobione malowanymi na kawałkach surowego drewna ikonami ma w sobie "coś"...


...zauroczył mnie ponadto klimat pola namiotowego "Tramp" w Cisnej, pod wiatą którego panuje uroczy bałaganik w stylu... hmmm... rustykalno-vintagowym :-)
 
  ...dzięki czemu panuje tam naprawdę domowa atmosfera...

 

...a nad spokojem strudzonych wędrowców czuwają ogromne pięknie malowane anioły...

 

...stojąca obok stara kuchnia polowa jest pilnowana przez kolejnego...


 ...a idąc po wodę napotkamy uroczy ślimakowy kranik...

   

Te przepiękne gobeliny wypatrzyłam natomiast na świetlicy 
prywatnego schroniska "pod Chyrową"...




...najpiękniejszy - moim zdaniem - zostawiłam na koniec:



 -(-@

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym strasznie długim postem ;-) A gdyby ktoś nabrał apetytu na więcej, zapraszam do przedreptania Głównego Szlaku Beskidzkiego. My - z małymi odchyleniami, na które pozwalaliśmy sobie w poprzednich latach - zaliczyliśmy już praktycznie cały :-))

-(-@