Prawa autorskie

Wszystkie rękodzieła, wzory, opisy, projekty oraz inne zdjęcia zamieszczone w tym blogu, są mojego autorstwa i stanowią moją własność (chyba, że wyraźnie zaznaczę inaczej), w związku z czym ich kopiowanie, publikowanie (w całości lub w części), czy też wykorzystywanie w jakikolwiek inny sposób bez mojej zgody jest zabronione, gdyż stanowi naruszenie praw autorskich (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). Ar_nika-(-@

niedziela, 31 marca 2013

Wiosenne drzewo z Wielkanocnymi życzeniami

Dawno, dawno temu... (a przynajmniej takie mam wrażenie), na uroczym blogu Jutki wpadł mi w oko śliczny sznurkowy koszyczek z niebieskim wykończeniem, o TU... Napisałam w komentarzu, że chętnie bym go przygarnęła i na odzew nie musiałam długo czekać :-) Umówiłyśmy się na prywatną wymiankę. Ale, że obu nam zdrowie i życie płatało w ostatnich miesiącach różne figle, więc termin planowanego spotkania oddalał się w nieskończoność... A upominki już od jakiegoś czasu czekały (nie)cierpliwie w szufladach...

W prezencie ode mnie dla Jutki wyrosło kolejne haftowane drzewo. Tym razem wprowadziłam małą modyfikację i do ściegu łańcuszkowego dodałam kwiaty wykonane ściegiem margerytkowym. Moje dzieci od razu poznały, że to kwitnąca jabłonka :-) Wczesną jesienią, gdy powstawał jej projekt, nawet nie podejrzewałam, że przyjdzie jej pełnić rolę zwiastuna - tak bardzo ociągającej się z nadejściem - wiosny...


Po oprawieniu drzewko nie jest już niestety tak fotogeniczne :-(. Prawdę mówiąc fotografowanie haftu wykonanego błyszczącą nicią na połyskującej tkaninie, do tego umieszczonego w ramce za szybą to zadanie dla osób o baaaardzo mocnych nerwach...


Z uwagi na okres przedświąteczny (i w drodze rewanżu), do wyhaftowanego obrazka dołączyłam szybką recyklingową karteczkę. Z wpisów na blogu Jutki (m.in. relacji z warsztatów tworzenia wielkanocnych dekoracji) wiem, że ona również prezentuje podejście proekologiczne, więc w tym przypadku raczej nie obawiałam się, jak zostanie przyjęta.


Dla pierwszej spostrzegawczej osoby, która napisze w komentarzu właściwą odpowiedź na pytanie, czego użyłam do wykonania owej karteczki, przygotuję drobny upominek :-))

-(-@

A oto sprawca całego wymiankowego zamieszania, czyli malutki jutowy koszyczek, który tak mnie zauroczył ;-) I kilka dni temu trafił do mnie za pośrednictwem listonosza. Spotkanie spotkaniem - nie ucieknie, ale koszyczek to na Wielkanoc rzecz niezbędna, więc Jutka nic nie mówiąc posłała go do mnie... Bardzo Ci dziękuję za tę cudowną świąteczną niespodziankę :-))


Oprócz wymarzonego koszyczka, dostałam jeszcze śliczną karteczkę z wielkanocną aplikacją na grubym płótnie. Jutka stworzyła ich i posłała w świat chyba kilkadziesiąt! I do tego każdą inną! Niesamowita kobieta!! Prawda?!


Poczta tym razem również nieźle się spisała, bo moje upominki wysłane w odpowiedzi na przesyłkę od Jutki zdążyły dotrzeć na czas, czyli przed świętami :-))

-(-@

Razem z zaskoczonym zimową aurą króliczkiem/zajączkiem życzymy Wam Wszystkim 
zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych!


-(-@

środa, 13 marca 2013

Atak zimy i wyróżnienie od Marzki

Dzisiejszy poranny atak zimy zupełnie mnie zaskoczył. A przy okazji przypomniał podobny, również marcowy, ale przed kilku lat, kiedy to wracając wieczorem do domu zmuszona byłam iść środkiem ulicy, gdyż przebrnięcie zasypanymi chodnikami oznaczałoby zapadanie się w śnieg po kolana. Udało mi się nawet wyszperać kilka - pstrykniętych komórką - zdjęć z tamtego dnia (a właściwie nocy...).





 -(-@

A teraz sympatyczna wiadomość: dostałam właśnie wyróżnienie "Liebster blog" od  Marzki30 z karteczkowego bloga http://marzka30-mojeconieco.blogspot.ie (teraz już wiem, kto wyrabia mi statystykę zagranicznych wejść na bloga ;-)). Bardzo serdecznie Ci dziękuję. A swoją drogą widzę kolejną bratnią duszę: my także już od dawna nie mamy telewizora :-)


 -(-@


Oto moje odpowiedzi na pytania Marzki30:

1. Mięsko TAK czy NIE
    Teraz - niekoniecznie... A był czas, że w  ogóle NIE.
2. Słuchać czy mówić?
    Słuchać... To o wiele ciekawsze. I bezpieczniejsze ;-)
3. Kawa z mlekiem czy bez?
    Oczywiście z mlekiem.
4. Samochodem czy pieszo?
    Ostatnio niestety - z braku czasu - częściej autem, ale zdecydowanie jestem za piechotką :-)
5. Góry czy morze?
    Góry i tylko góry!
6. Ranny ptaszek czy nocny marek?
    Nocny marek. Rannym ptaszkiem w naszym domu jest tylko najmłodszy syn.
7. Podróże egzotyczne czy Mazury?
    Nie przepadam za wodą, nie cierpię komarów, więc chyba jednak egzotyka...
8. Pies czy kot?
    Zdecydowanie kot!
9. Rozważna czy szalona?
    Gdyby zapytać moich bliskich - pewnie każdy miałby odmienne zdanie w tej kwestii...
10. Lody waniliowe czy czekoladowe?
     Waniliowe - absolutnie!
11. Jakim znakiem zodiaku jesteś?
     Wojowniczym, czyli strzelcem.

-(-@

A jeśli chodzi o moje pytania i nominacje... No cóż... W związku z tym, że to już trzecie moje wyróżnienie tego typu, chyba nie dam rady wymyślić kolejnego zestawu pytań oraz listy nominowanych blogów... Wyróżnienie przekazuję więc moim wiernym obserwatorom - i przy okazji przepraszam, że ja niestety nie nadążam do Was zaglądać :-( Ale próbuję to powoli nadrabiać...

Pozdrawiam i serdecznie zapraszam po wyróżnienia :-)

-(-@

wtorek, 12 marca 2013

Zawieruszony post spotkaniowy

Korzystając z wolnych weekendów, skusiłam się niedawno na wzięcie udziału w (moim pierwszym) spotkaniu robótkowym. Zadziałałam dość impulsywnie: w sobotę trafiłam na ogłoszenie, a następnego dnia spędziłam całkiem sympatyczny wieczór w towarzystwie kilkunastu pań (a nawet jednego pana :-)) machających drutami, tudzież szydełkiem.

Przez ten czas wydziergałam kilka listków, a w drodze powrotnej pociągiem jeszcze różyczkę. Cały zestaw - w zamyśle - ma utworzyć wiosenną kompozycję na płóciennej torbie, która "szyje się" gdzieś od wakacji i mam nadzieję przed kolejnymi w końcu się ujawni.


Przeczytałam ostatnio na blogu Marzenki, że pokazanie nieskończonej pracy działa mobilizująco i... przypomniało mi się, że u mnie przez jakiś czas podobny efekt dawało podzielenie się z najbliższym otoczeniem swoimi planami - ale potem jakoś działać przestało :-( Może - przy pomocy bloga - znów zacznie??


-(-@

A wracając do wspomnianego spotkania, to choć jego tematem było szydełko i druty (te ostatnie wyraźnie dominowały), miałyśmy również okazję podejrzeć tajniki frywolitki czółenkowej. To niepozorne urządzenie w sprawnych rękach jednej z uczestniczek było tak posłuszne, że następnego dnia sama kupiłam czółenko i pełna zapału zasiadłam do pracy. 

Po zamotaniu kilku pokaźnych węzłów gordyjskich nauczyłam się przerzucać supełki z jednej nitki na drugą - hurrrra! Ale pochwalić się nie mam niestety czym, gdyż pojawił się kolejny problem - a dokładniej mówiąc nawet dwa...

1. Po pierwsze, każdy supełek wychodzi innej wielkości, grubości, ścisłości itp. O pikotkach już nie wspominając...
2. Po drugie - czytanie frywolitkowych schematów to dla mnie niestety czarna magia, a improwizowanie... No cóż...  :-((

-(-@

niedziela, 10 marca 2013

Odcienie nocy...

Po dość długiej przerwie zdecydowałam się kolejny raz wziąć udział w wymiance. Isabell z bloga http://szycieisabell.blogspot.com zaproponowała bowiem tak działający na wyobraźnię motyw, że nie mogłam pozostać obojętna... "Wymianka na dobranoc" to coś w sam raz dla mnie :-)!

Jednocześnie termin przygotowania wymiankowej paczuszki jest na tyle odległy, że biorąc pod uwagę częstotliwość "zjawiań się i znikań" mojej niespokojnej weny ostatnimi czasy, skompletowanie niespodzianki dla mojej pary, którą jest Agnieszka L. nie powinno stanowić najmniejszego problemu :-)) Swoją drogą tak słodkiego bloga, jak ten prowadzony przez Agnieszkę, chyba jeszcze nie widziałam...

Dziś czekając na wyniki losowania spróbowałam wczuć się w wymiankowy temat wykorzystując co tylko wpadło mi w ręce... Na pierwszy ogień poszło oczywiście moje ukochane szydełko i "akcesoria dekoracyjne", które wypatrzyłam niedawno w "Biedronce". Skusiłam się na jeden zestaw (w odcieniu śliwki, który uwielbiam!) właśnie z myślą o biżuterii (choć zgodnie z adnotacją na opakowaniu ich przeznaczeniem jest dekoracja mieszkania ;-) )...

Po opleceniu śliwkowego szkiełka ażurową siatką z czarnego kordonka, powstał dość masywny wisior, który nieco trąci wschodnimi klimatami...


Zaraz potem z nicości wyłoniła się prościutka - także szydełkowa - bransoletka, z zapięciem w postaci guziczka mieniącego się niczym rozgwieżdżone niebo...


A jak już zajrzałam do pudełeczka z guzikami, to skleciłam jeszcze naszyjnik w odcieniach granatu i błękitu z delikatnym księżycowym połyskiem...


Hmmm... Może więc nie jest ze mną jeszcze tak źle?

-(-@

piątek, 8 marca 2013

Ażurowe motyle, czyli trochę (o) pracy...

Po pół roku bycia kelnerką, sprzątaczką, gońcem, zegarynką, klucznikiem, instruktorem mycia rąk oraz zębów, dodatkowymi oczami i nie wiem czym tam jeszcze (a wszystko to kryje się za całkiem sympatycznym określeniem: pomoc nauczyciela...), dostałam w końcu możliwość zrobienia czegoś kreatywnego dla przedszkola (a tak właściwie to chyba bardziej dla siebie, gdyż od pewnego czasu aż mnie roznosiło, a wszelkie próby realizowania się poza pracą, to jednak wciąż nie było TO...).

Biorąc pod uwagę, że najwyższa pora na wiosenne porządki, kilka dni temu nie wytrzymałam i zaproponowałam, że przygotuję motylki na szyby. W rezultacie po dwóch dniach walki z nożykiem do cięcia papieru, okna naszej sali ozdobiły delikatne ażurowe wzory (projektu własnego, ale jeśli ktoś ma ochotę, mogę udostępnić szablony).


 


 -(-@
Niby nic takiego, ale człowiek od razu lepiej się czuje... Bo żeby praca dawała satysfakcję, trzeba włożyć w nią trochę... pracy! Takiej naprawdę od siebie, z głębi serca... Nawet, gdyby inni nie potrafili tego zrozumieć. Niestety, możliwość czerpania radości z tej pracy w bardzo dużym stopniu zależy od tego, komu się asystuje...

-(-@

PS. Przypominam, że czekam na drugą osobę, która chciałaby dostać ode mnie upominek w ramach  "podaj dalej" (TU można się zapisać), by następnie kontynuować zabawę na swoim blogu... 

sobota, 2 marca 2013

Dwa blogi sercem malowane...

Takiego posta jeszcze u mnie nie było... Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? Odkryłam bowiem dwa wspaniałe blogowe światy "sercem malowane", do których chciałam Was zaprosić. W jednym z nich bywam regularnie dla jego magicznie domowej i duchowej atmosfery - jest to blog Moni

 
Na drugi blog o analogicznej nazwie trafiłam niedawno zupełnie przypadkiem i... zauroczył mnie swoją magią! Można tam podziwiać nostalgiczne kobiece portrety (i nie tylko...) autorstwa Anny. W ich bajecznej kolorystyce naprawdę można się zatracić...


PS. W sam raz na przedwiosenną chandrę :-)

-(-@