Prawa autorskie

Wszystkie rękodzieła, wzory, opisy, projekty oraz inne zdjęcia zamieszczone w tym blogu, są mojego autorstwa i stanowią moją własność (chyba, że wyraźnie zaznaczę inaczej), w związku z czym ich kopiowanie, publikowanie (w całości lub w części), czy też wykorzystywanie w jakikolwiek inny sposób bez mojej zgody jest zabronione, gdyż stanowi naruszenie praw autorskich (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83). Ar_nika-(-@

poniedziałek, 22 października 2012

Chwila oddechu i jeżynkowy komplecik od Oli

Przeżyłam kolejny maraton w pracy - trzydzieści godzin lekcyjnych konsultacji w ciągu dwóch weekendowych dni. Co prawda już w sobotę wieczorem głos zaczął odmawiać mi posłuszeństwa, ale przyjemność ze spotkania tak wielu sympatycznych osób, którym choć w niewielkim stopniu mogę pomóc, rekompensuje bardzo wiele! Jednym słowem: przetrwałam... A ponieważ potrzebuję teraz chwili oderwania się od codzienności, postanowiłam zajrzeć do blogowego świata i napisać choć kilka słów :-))

Najpierw podziękowania: w ostatnim czasie udało mi się wygrać candy u Oli z bloga http://pikotki.blogspot.com/. Nagrodą były kolczyki i wisiorek uplecione z drobniusieńkich koralików - na pierwszy rzut oka czarnych, ale w rzeczywistości mieniących się wszystkimi kolorami tęczy. Od razu skojarzyły mi się z jeżynkami, przywołując jednocześnie miłe wspomnienia z dzieciństwa - jeżynowe zarośla miałam właściwie tuż za oknem :-)) Strasznie się ucieszyłam, gdy okazało się, że trafią właśnie do mnie!

Na prezencik musiałam jednak trochę poczekać, bo Ola do zawieszki obiecała jeszcze wire-wrapową literkę, której nie mogła przygotować przed losowaniem, nie znając imienia szczęśliwego zwycięzcy. Przesyłka dotarła do mnie pod koniec ubiegłego tygodnia. Szkoda, że nie robiłam zdjęć każdej warstwy, którą była zabezpieczona ;-), ale w końcu udało mi się ją otworzyć i oto co zawierała:


Coś słodkiego i kilka miłych słów... A w pomysłowym kartonowym pudełeczku - wykonanym techniką origami - ukryte były moje upragnione biżutki. Ukłony dla Oli za cierpliwość - zarówno jeżeli chodzi o misterną koralikową plecionkę (tworzące ją drobinki w rzeczywistości okazały się mniej więcej o połowę mniejszych rozmiarów niż to sobie wyobrażałam...), jak i literkę, która bardzo mi się spodobała!!


Oczywiście komplecik założyłam od razu do pracy :-)) I czułam się w nim wspaniale!

-(-@

A teraz kilka moich drobiazgów, bo aż wstyd, że tak rzadko pojawia się u mnie coś nowego... Tym razem dwa wisiorki - można powiedzieć śmieciuszkowe, bo wykonane naprawdę z ostatnich koralików, które plątały mi się po szkatułce.



A po głowie zaczyna chodzić mi coś na jesienne wyzwania - u Gosi stare pianino i w Klubie Twórczych Mam... Nareszcie, bo myślałam, że  wena opuściła mnie na dobre ;-))

-(-@

poniedziałek, 15 października 2012

Złota polska jesień i mój pierwszy Dzień Nauczyciela

Korzystając z tego, że wróciłam wczoraj z zajęć na uczelni dużo wcześniej niż początkowo planowałam, a pogoda naprawdę dopisała, wybrałam się do pobliskiego lasu na jesienny spacer. Oczywiście z aparatem :-)

 
 




Nie pytajcie, ile takich pięknych liści przyniosłam do domu ;-) Wiekowe wiersze Brzechwy (oczywiście z odzysku) wspaniale nadają się do ich suszenia (nowsze książki mają często za śliski, nie przepuszczający powietrza papier i próby suszenia - np. do zielników moich chłopaków, różnie się niestety kończyły...) Za to Brzechwa jest idealny!
 
  -(-@

No i mam już za sobą mój pierwszy Dzień Nauczyciela! Mimo, że jeszcze tym nauczycielem nie jestem... Ale już coraz, coraz bliżej :-) W związku z tym, że święto wszystkich pedagogów przypadało w tym roku w niedzielę, już w piątek wszystkie trzy - obie panie nauczycielki i ja - zostałyśmy obdarowane uroczymi dowodami wdzięczności od dzieci z naszej przedszkolnej gromadki, czyli "Słoneczek" oraz ich rodziców.


Jakiś czas temu podziwiałam bajeczną kolekcję filiżanek Iz, (właściwie to jej drobną cząstkę) i cichutko zazdrościła, a tymczasem teraz sama dostałam śliczną malutką filiżaneczkę w urocze czarno-białe groszki.


To druga, jaką mam w posiadaniu - pierwszą ozdobioną różanymi wzorami w odcieniach fioletu sprezentowały mi kilka lat temu przyszłe sekretarki na zakończenie szkolenia przygotowującego je do wykonywania tego zawodu. Tylko tak dobrze ją schowałam, że nie mogę znaleźć :-(

Co prawda nie można tego nazwać kolekcją, ale cieszą oko. I serce... 
Ach! Żebym jeszcze miała je  gdzie wyeksponować...

-(-@

czwartek, 4 października 2012

Byle do wiosny...

Zaczynam mieć straszne zaległości - nie tylko w prowadzeniu własnego bloga i zaglądaniu na Wasze, ale zwyczajnie w życiu... Pracuję, jem, śpię, od czasu do czasu usiądę do nauki (która też jakoś mi nie idzie) i... to by było na tyle... Na więcej nie mam obecnie ani czasu ani energii. 

Może w pewnym stopniu odpowiedzialne za to jest jesienne przesilenie oraz osłabienie po chorobie - zetknięcie się z przedszkolnymi bakteriami doprowadziło do tego, że już w drugim tygodniu pracy rozłożyła mnie angina i skończyło się na antybiotyku :-( Postanowiłam zapobiec kolejnym takim niespodziankom więc przez następne trzy miesiące czeka mnie kuracja uodparniająca - mam nadzieję, że poskutkuje...

A żeby na blogu coś się działo, pokaże dziś naszyjnik, który co prawda powstał już jakiś czas temu, ale jak dotąd nie miałam okazji go ani pokazać, ani założyć. Ale myślę, że gdy niedługo zrobi się naprawdę zimno, do gładkiego golfiku będzie jak znalazł... Jest puchaty i mięciutki, gdyż powstał z połączenia naturalnego bladoróżowego kamienia (niestety nie wiem jakiego, w każdym razie jest to pamiątka po babci...) i fantazyjnej, włochatej włóczki w kilku odcieniach różu.


Pozdrawiam moich wiernych obserwatorów :-) Mam nadzieję, że pomożecie mi przetrwać te kilka trudnych miesięcy, które jeszcze przede mną i pozostaniecie, pomimo moich coraz dłuższych nieobecności. 

Byle do wiosny!
-(-@